logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok C - 17 niedziela zwykła

Owoce dobrej modlitwy
Ks. Tomasz Raćkos SDS 2004-07-25
Rdz 18,20-32; Kol 2,12-14; Lk 11,1-13
Wszyscy żyjemy w czasach, w których dominuje pragmatyczne podejście do rzeczywistości. W życiu ludzi liczy się przede wszystkim to, co przynosi lub może przynieść wymierną korzyść. Dlatego towarzysząc w ubiegłą niedzielę Jezusowi podczas wizyty w domu Marty i Marii, być może byliśmy nieco zaskoczeni, że Chrystus stanął w obronie zasłuchanej Marii, zamiast pochwalić pracowitą i zaradną Martę. To "zapatrzenie" i "zasłuchanie" Marii siedzącej u stóp Mistrza było i jest interpretowane jako postawa modlitwy i kontemplacji słowa Bożego.
 
Dzisiejsza liturgia jeszcze bardziej jednoznacznie podejmuje temat modlitwy. Być może czyni to po to, abyśmy mogli lepiej poznać, na czym to "zapatrzenie" i "zasłuchanie" Marii polegało; abyśmy sami, wchodząc w osobiste duchowe doświadczenie, umieli zatrzymać się, usłyszeć słowa i wpatrywać się w oblicze Chrystusa. Wielu współczesnych ludzi sporą część życia i równie dużo wysiłku poświęca swojej edukacji. Zdobywanie wiedzy i pozyskiwanie nowych kwalifikacji stało się bardzo popularne. Stąd z roku na rok powstają nowe formy dokształcania, wydłużają się listy studentów, słuchaczy, uczestników kursów, warsztatów i szkoleń zawodowych. Bez względu na wiek nie wstydzimy się rozpoczynać nauki języków obcych, ubiegamy się o nowe certyfikaty i różnorakie zaświadczenia.
 
Niestety, w tych edukacyjnych poszukiwaniach, nie wielu ludzi potrafi przyznać się do pragnienia, czy potrzeby uczenia się modlitwy. Często uczymy się jej tylko we wczesnym dzieciństwie. Później nie mamy na taką naukę czasu, albo wstydzimy się przyznać, że nie umiemy się modlić, że z modlitwą mamy kłopoty. Chcąc im zaradzić, zaczynamy wydłużać czas modlitwy, albo rozbudowywać jej treść w piękne i rzadko używane słowa. Także sporo ludzi, napotykając trudności w osobistej modlitwie, natychmiast z niej rezygnuje, oceniając ją jako bezwartościową i nieużyteczną.
 
Być może tym, różnimy się od pierwszych uczniów Jezusa, którzy nie wstydzili się przyznać do swoich trudności. Ewangeliści wielokrotnie zaznaczają, że Jezus oblegany przez tłumy, często dosłownie walczył o czas przeznaczony wyłącznie dla Boga. Dlatego modlił się późną nocą, albo o świcie. Robił to w taki sposób, że obserwujący Go uczniowie zatęsknili za prawdziwą modlitwą i bezpośrednio prosili Mistrza o konkretne wskazówki.
Jako chrześcijanie od dziecka znamy te "drogowskazy dobrej modlitwy". Są one zawarte, w często powtarzanej przez nas, modlitwie "Ojcze nasz...". Mimo to, mamy duże problemy w codziennym kontaktowaniu się z Bogiem. Często "czujemy się" przez Niego nie słuchani. "Oburza" nas Jego pozorne milczenie. Niekiedy "dziwimy się" bezczynności Boga i szybko nuży nas ciągłe "przypominanie" Mu o naszych codziennych ważnych sprawach.
 
Dlaczego dla wielu ludzi modlitwa z biegiem lat staje się coraz trudniejsza i czemu wielu nie potrafi znaleźć na nią czasu? Zapewne każdy, kto próbował kiedykolwiek się modlić, mógłby inaczej odpowiedzieć na to pytanie. Chcąc jednak uniknąć pochopnej odpowiedzi, musimy najpierw zastanowić się, kto odgrywa większe znaczenie, tzn. kto przejmuje inicjatywę w mojej codziennej modlitwie: ja? Czy Bóg?
Doświadczenie modlitwy często ukazywane jest jako rozmowa człowieka z Bogiem, jako czas spotkania, albo wypowiadanie próśb stworzenia przed Stwórcą. Wszystkie te porównania dotyczą rzeczywistości słów, których autorem jest przede wszystkim człowiek. Można jednak porównać modlitwę do światła, do promieni słońca, których źródłem jest Bóg, a adresatem człowiek. Słoneczne promienie dają ciepło i potrafią rozgrzać nawet najtwardszy kamień. Dzięki promieniom światła, rośliny otrzymują energię niezbędną do życia. Tak, jak słoneczne promienie przyczyniają się do wzrostu roślin, tak dobra modlitwa powinna przemieniać człowieka i rozwijać w nim dobro. Jeśli moja modlitwa mnie nie przemienia, tzn., że prawdopodobnie nie jest dobrą modlitwą i dlatego mnie nuży i dlatego nie potrafię na nią znaleźć czasu.
 
Dobra modlitwa przenika całe życie chrześcijanina, a nie tylko poranny czy wieczorny kwadrans. Zapewne taką modlitwę miał na myśli ks. Franciszek Grudniok, gdy pisał: "Modlitwa powinna przenikać pracę, tak jak słońce przenika przez szybę, oświeca i ogrzewa wszystkich znajdujących się w domu. Modlitwa w niczym nie przeszkadza - owszem - wszystko ułatwia, bo do ludzkiej pracy wzywa wszechmoc Bożą. Cóż zdoła zdziałać człowiek własnymi siłami. Ale siła ludzka sprzężona z siłą Bożą dokona rzeczy po ludzku niemożliwych".
Wszyscy tęsknimy za taką modlitwą. Problem polega jednak na tym, że jako chrześcijanie, żyjąc w promieniach światła, zbyt często stajemy przed lustrem, w którym widzimy tylko siebie, tzn. własne sprawy, własne problemy i własne troski, o których ciągle chcemy mówić Bogu. Cóż z tego, że człowiek wiele czasu poświęca modlitwie, skoro jest ona tylko czasem "wpatrywania się w lustro?" Taka modlitwa przypomina postawę faryzeusza, który przebywając w świątyni porównywał siebie z obecnym tam modlącym się celnikiem. Pamiętajmy jednak, że Chrystus pochwalił pokorną modlitwę grzesznego celnika i równocześnie potępił pychę dumnego faryzeusza.
 
Każda prawdziwa modlitwa, tzn. taka w której inicjatywę przejmuje Bóg, sprawia, że człowiek zaczyna się otwierać. Najpierw jest to OTWARCIE na samego Boga, którego człowiek doświadcza jako Tajemnicę Nieskończonej Miłości, zamiast Kupca, z którym prowadzi pertraktacje. Następnie jest to OTWARCIE człowieka na samego siebie, tzn. naprawdę o sobie, o własnej ograniczoności. Jeśli przedstawiamy w modlitwie Bogu nasze prośby, to nie z tego powodu, że On ciągle nie wie, albo nie pamięta. Wypowiadając prośbę w modlitwie człowiek uświadamia sobie, jak bardzo Boga potrzebuje. Przez prośbę człowiek przypomina sobie prawdę, że nie jest i nie może być samowystarczalny.
 
Wreszcie trzecia funkcja dobrej modlitwy, to OTWARCIE człowieka na innych ludzi, na ich potrzeby, ich problemy. Dzięki otwartości na innych Abraham prosił o ocalenie sprawiedliwych mieszkańców miast Sodomy i Gomory; ktoś przyszedł prosić śpiącego sąsiada o chleb dla głodnych; a my codziennie nazywamy Boga 'naszym' Ojcem, prosimy o chleb 'nasz', darowanie win 'naszych' i zbawienie 'wszystkich' - zamiast wołać: Ojcze 'mój', dla 'mnie', dla 'siebie', tylko 'mnie'.
Niestety wydaje się, że jedną z ważniejszych przyczyn współczesnych trudności w modlitwie jest nie tylko brak ciszy, nasze zapracowanie i codzienne zabieganie, ale przede wszystkim ciągłe wpatrywanie się w lustro egoizmu, w którym człowiek widzi wyłącznie swoje odbicie. Zbyt rzadko oddajemy Bogu inicjatywę w modlitwie i zbyt rzadko wystawiamy się na działanie niewidzialnych promieni Jego nadprzyrodzonej łaski.
I dlatego drzwi naszego serca pozostają ciągle zamknięte. A Chrystus? Chrystus stoi u drzwi i kołacze... Ode mnie zależy: co Mu odpowiem w rozpoczętym tygodniu?
 
Ks. Tomasz Raćkos SDS