Studnia, która nigdy nie wysycha |
Ks. Leszek Skaliński SDS 2008-02-24 |
Wj 17,3-7; Rz 5,1-2.5-8; J 4,5-42 |
Jak można zauważyć w dzisiejszej Ewangelii, czasem błahe spotkanie, małoznaczące słowa, niewiele mówiąca okoliczność, mogą stać się powodem zaistnienia wielkich wydarzeń. Taki niepozorny dzień, własne pragnienie, spotkanie i rozmowa z kobietą staje się dla Jezusa momentem głębokiej ewangelizacji.
Jakże my sami powinniśmy przykładać dużą wagę do codziennych, niepozornych spotkań, rozmów. Za dużo w nas jest rutyny, nastawienia na duże sukcesy i stąd te małe wydarzenia nie stają się momentem głębszego zatrzymania. Pomyślmy o naszych codziennych spotkaniach w gronie rodzinnym, z poszczególnymi jej członkami. Jakie bogactwo naszych codziennych spotkań w pracy, szkole, w sąsiedztwie, w sklepie, na ulicy. Czy nie zaniedbaliśmy i czy nie warto na przyszłość wykorzystać tego typu spotkań do zatrzymania się, wysłuchania, przekazania uśmiechu, dobrego słowa? Niby tak niewiele, ale jakże to może, nawet w niewielkim stopniu, odmienić komuś życie. A każde wlanie nadziei, poczucia wartości to nic innego jak piękny sposób początkowej ewangelizacji.
To tak głębokie potraktowanie przez Jezusa samarytanki ostatecznie powoduje, że nawracają się i uznają mesjańską godność Jezusa wszyscy mieszkańcy Sychar. Znowu powtarza się głęboka prawda w Jezusie, że - oddziaływując na tłumy - nie gubi indywidualnego człowieka. Jezus potrafi porwać tłumy, ale w pierwszym rzędzie kocha i troszczy się o poszczególnego człowieka. Każdy człowiek, a w przypadku samarytanki, nawet człowiek grzeszny, co więcej w wyniku kultury i zasad religijnych wrogo nastawionej do Jezusa, dla Niego jest kimś ważnym.
Zwłaszcza w oddziaływaniu na grupy musimy mocno pamiętać o tej pięknej nauce Jezusa byśmy zwracali uwagę i z troską podchodzili do poszczególnego człowieka, by nastawienie na sukces grupy przy okazji nie spowodowało, że zgubimy poszczególnego członka grupy. Bo strata, z zaniedbania, jednego człowieka, ostatecznie wpływa na stratę dla całej grupy. Troska z naszej strony, nawet o człowieka grzesznego, w pierwszym momencie może wrogo nastawionego na nas, nie powinna nas zniechęcać w pochylaniu się i udzielaniu pomocy.
Jakiż to wielki jest dar dla kobiety, która została zaproszona do ugaszenia pragnienia przez Jezusa. Przecież to On panuje nad wszystkim, wszystko do Niego należy. I oto On prosi biedną kobietę o wodę.
To jest również wielki dar dla nas, że i my zostaliśmy i nieustannie zostajemy zaproszeni by gasić pragnienie Boga. Z różnych powodów możemy zwracać się do Boga, możemy Go szukać dlatego, że to my jesteśmy Go spragnieni i to jest wspaniałe. Czyż jednak w naszym życiu nie jest tak, że bardziej tęsknimy i zabiegamy o głupstwa niż o Boże sprawy? Ale możemy z drugiej strony zwracać się do Niego dlatego, ponieważ to On jest w pierwszym rzędzie spragniony nas, tęskni za tym, byśmy i my byli tam gdzie On jest.
Jezus, w tej rozmowie z samarytankÄ…, przekonuje nas, że On nie tylko daje nam wodÄ™. On daje nam nigdy niewyczerpanÄ… studniÄ™, czyli źródÅ‚o. „...woda, którÄ… Ja dam, stanie siÄ™ źródÅ‚em wody wytryskajÄ…cej ku życiu wiecznemu”. Jezus nie jest skÄ…pcem, który miaÅ‚by racjonować porcje wody. Woda żywa, kiedy jÄ… przyjmujemy, a jest niÄ… sam Chrystus powoduje, że nie tylko w tym ziemskim życiu, ale na wieczność bÄ™dziemy posiadali źródÅ‚o, które nigdy siÄ™ nie wyczerpie i pomoże nam zyskać to co najcenniejsze.
Trzeba się otworzyć na przyjęcie tej wody, tj. Chrystusa, a potem uwrażliwiać swoje sumienie na działanie łaski Bożej i zacząć z nią współpracować. Tak zachowała się samarytanka i dlatego jej postawa może dziś być dla nas wzorem współdziałania z łaską Bożą.
Ks. Leszek Skaliński SDS
***
|