logo
Pitek, 29 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok A - 8 niedziela zwykła

Uczniowie kwiatu lilii i ptaków
O. Andrzej Prugar OFMConv 2008-05-25
Iz 49,14-15; 1 Kor 4,1-5; Mt 6,24-34
Koniec maja i początek czerwca to czas rozkwitu lilii. Kwiat piękny, dostojny, o mocnym zapachu. Jezus wzywa nas, aby nie tyle popatrzeć na ten piękny kwiat, czy w ogóle na kwiaty, ale przyglądać się im uważnie przez dłuższy czas: „Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną…” (Mt 6,28). Św. Mateusz używa tu znamiennego słowa na wyrażenie pragnienia Jezusa (grec. katamathete, łac. considerate – dogłębnie rozważcie). Chodzi o to, aby patrzeć dłużej, rozważać, czyli uczyć się od lilii, stać się „uczniem lilii”. Czego mamy się nauczyć w szkole, w której profesorką jest „ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone”?  (Mt 6,30). Wcześniej nieco, Jezus mówi o asystentach tej „profesorki”, o ptakach: „przypatrzcie się ptakom w powietrzu” (Mt 6,26). Co za dziwna szkoła i nauczyciele? Tak, dziwna szkoła i jej nauczyciele, bo człowiek jest dziwny. Zapomina o podstawowych sprawach. Jesteśmy tak inteligentni i zapobiegliwi w życiu, że zapominamy o sprawach fundamentalnych: z Jakich rąk wyszliśmy, dla Kogo żyjemy, Kto się o nas troszczy, Komu zaufać bezgranicznie? Konsekwencje tego są bardzo poważne.
 
Łatwiej jest nam być uczniami mamony; to znaczy dóbr tej ziemi, pieniędzy i ciała, długo się im przyglądamy. Zdobywanie i posiadanie dóbr staje się już pasją coraz większej liczby osób w naszej ojczyźnie. Uwaga! Nagle możemy się obudzić jak naród wybrany w niewoli, bo właśnie niewolą w Babilonii zakończyło się zbytnie poleganie na sobie, niewierność Bogu, porzuceniem słów Bożych i zaufanie obcym mocarstwom oraz sile miecza. „Syjon - to znaczy przywódcy narodu wybranego, stwierdzają -  Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał” (Iz 49, 14). Ile razy tak mówiliśmy? Bóg zapomniał, nie dba o mnie, jest niemiłosierny… Bóg odpowiedział przez proroka Izajasza zgnębionym, zagubionym dzieciom w niewoli: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49,15). Kto więc zapomina? Bóg o mnie, czy ja o Bogu? Kto kogo nie zna? Ja Boga nie znam, czy Bóg mnie? Sytuacja niewoli i każdego uciemiężenia to prosta konsekwencja wyboru drogi przekleństwa: „Strzeżcie się, by serce wasze nie pozwoliło się omamić, abyście nie odeszli i nie służyli obcym bogom i nie oddawali im pokłonu” (Pwt 11,16) i dalej mówi Bóg: „Widzicie, ja kładę dziś przed wami błogosławieństwo i przekleństwo. Błogosławieństwo, jeśli usłuchacie poleceń Pana, waszego Boga, które ja wam dzisiaj daję - przekleństwo, jeśli nie usłuchacie poleceń Pana, waszego Boga, jeśli odstąpicie od drogi, którą ja wam dzisiaj wskazuję, a pójdziecie za bogami obcymi, których nie znacie” (Pwt 11, 26-28). To „dziś” ciągle trwa. Dziś wybieramy i dziś poniesiemy konsekwencje wyboru. Znamienne - wybrani to wiedzieli, ale dopiero gorzkie konsekwencje złego wyboru  i niewola, doprowadziło naród do powrotu, do Boga i odnowienia Przymierza.
 
Uczeń Jezusa Chrystusa nie może dopuszczać żadnej dwuznaczności w przyjęciu panowania nad swoim życiem: Jeśli nie Bóg to kto lub co? W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi o tym, co może nas omamić. Są to dobra tego świata. Nie chodzi jednak o rozważanie problemu bogactwa, ale tego, jak być prawdziwym uczniem, nawet wtedy gdy posiadamy wiele dóbr. Chrześcijanin ma być – jak mówi św. Paweł – „zarządcą Bożych tajemnic” (1 Kor 4,1). Nawet jednak wtedy kiedy służymy Bogu z całym oddaniem nie jesteśmy świadomi wszystkich naszych grzechów. Zdobywanie, posiadanie, rozdawanie również dóbr duchowych nie chroni nas przed omamieniem. Uczeń Jezusa nawet szukając gorliwie królestwa Bożego wie, ze ostatecznie dopiero „Pan, kiedy przyjdzie na końcu czasów rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni zamiary serc” (1 Kor 4,5). Gdzie jest serce człowieka, tam jest jego skarb (por. Mt 6, 21). Skarbem może być człowiek lub rzeczy, ale również kolejna modlitwa, aby zdobyć uznanie wśród ludzi. Tak przecież było z pobożnym faryzeuszem, który skupiony na sobie mówił przed Bogiem: „Nie jestem jak inni: zdziercą, niesprawiedliwym, cudzołożnikiem, albo jak ten celnik… poszczę dwa razy w tygodniu… daję dziesięcinę…” (Łk 18,11-12). Nie widział Boga i Jego spraw, odszedł do domu i ani o krok nie zbliżył się do królestwa niebieskiego. Jezus zaś mówi: „Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6,33). Zbytnia troska ulokowana w ludziach i rzeczach, a nawet dewocyjne skupienie na sobie nie może przynieść  błogosławieństwa. Wchodzimy do niewoli swojej troski. Zdobywany swój skarb, ale tracimy Boga, słowo Boże, zaniedbujemy przyjaźń z Chrystusem. Jakie są konsekwencje? Oczy i usta otwierają się nam, ale tak jak Żydom w niewoli i wołamy: dlaczego Bóg, skoro jest Miłością, zgadza się na powodzie, susze, niewinne cierpienie, wojny i obozy, dramat w mojej rodzinie…? Bóg zapomniał… A przecież to konsekwencja naszych lub innych ludzi wyborów przeciw Bogu, braku zaufania Jemu, egoistycznej pogoni za dobrami… Ziemia może rodzić wiele zboża, aby wyżywić wszystkich. Klimat może być sprzyjający i może być mniej cyklonów. Pan pragnie słuchać i rozmawiać  z ludźmi szczerymi. Czy człowiek bogaty w dobra, nieufający Bogu jest gotowy zapytać wreszcie: Boże, co chcesz abym czynił dla Twego królestwa i moich braci? Ufam, że dasz mi wszystko jak dajesz ptakom i liliom, dasz to, co mi potrzeba, jeśli zacznę szukać przede wszystkim Ciebie i Twojej woli! Dlatego Jezus wysyła nas do szkoły. Sezon wzrastania lilii i możliwość przypatrywania się nim trwa; zawsze możemy chcieć przeżyć kolejną lekcję.
 
Bł. Matka Terasa z Kalkuty opowiada takie zdarzenie. Siostry miały w mieście 7 tys. potrzebujących, których systematycznie karmiły. Pewnego dnia przyszła jedna z sióstr i powiedziała do Matki Teresy: „Matko, na piątek i sobotę nie mamy już jedzenia… Matka Teresa nie odpowiedziała nic, bo nic nie mogła powiedzieć. Mogła jednak zaufać Bogu. Skoro oddała życie Bogu i poszła tam gdzie On chciał, to tylko od Niego mogła oczekiwać pomocy. Niedługo po tej wizycie siostry, okazało się, że rząd w kraju zamknął z jakiegoś powodu szkoły i cały chleb został przekazany dla potrzeb biednych, którymi opiekowały się siostry. Starczyło to dokładnie na dwa dni. Matka Teresa stwierdza: „Poznałam niesłychanie delikatną smugę subtelnego zamyślenia Pana Boga – dyskretny znak miłości… (M. Teresa, W ciszy serca, s. 28). To ten sam Pan, który ubiera lilie i karmi ptaki. 
 
o. Andrzej Prugar OFMConv
 
***