logo
Pitek, 29 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok A - 10 niedziela zwykła

Uczta miłosierdzia
Ks. Leszek Skaliński SDS 2008-06-08
Oz 6,3-6; Rz 4,18-25; Mt 9,9-13
W Ewangelii z dzisiejszej  niedzieli czytamy o  powołaniu Mateusza. To dobra okazja byśmy przemyśleli nasze osobiste powołanie oraz powołanie nas do wspólnoty uczniów Chrystusa.
Od razu można zauważyć, że cała inicjatywa spotkania z Mateuszem należy do Jezusa. On  zawsze jest tam, gdzie być powinien  i jest pierwszy. To właśnie Chrystus wezwał i powołał celnika na apostoła, mimo że poborca podatków (celnik) w powszechnej mentalności uważany był za grzesznika. Był to wstydliwy zawód. Nic więc dziwnego, że ten, kto go wykonywał, stawiany był   na równi z oszustami, złodziejami, cudzołożnikami, lichwiarzami,  czyli ludźmi wykluczonymi ze wspólnoty.
 
Wystarczy spotkanie z Mistrzem, jedno Jego słowo, kategoryczne wezwanie, aby przemienić życie, naruszyć jego równowagę i skierować je ku nowej drodze, którą trzeba dopiero odkryć.
Jak zawsze powołanie oznacza konieczność wyrzeczenia się czegoś lub kogoś. Tak samo jest z nami. Dzisiaj Jezus również przychodzi i staje wobec człowieka, który jest otwarty i gotowy na spotkanie. Zbawiciel nie gardzi grzesznikami, a właśnie ta grupa ludzi jest jakby szczególnie przez Niego otoczona  troską. Nieustannie Jezus kieruje swoje słowo do nas, by każdy z nas został wyrwany spod działania zła. To mocno wiąże się z porzuceniem życia związanego z grzechem i zmianą w kierunku dobra.
 
Przypadek Mateusza charakteryzuje też cecha nieodwołalności. Rybacy mogli powrócić do swoich łodzi i sieci, podczas gdy dla poborcy podatków utrata pracy była ostateczna, bez możliwości powrotu.
Faktem pozostaje to, że powołanie wyrywa człowieka z jego dotychczasowego grzesznego życia oraz działania i że zobowiązuje ono do przyjęcia dynamicznej postawy w kierunku większego dobra.
Jezus wzywa powołanego, aby wszedł z Nim w relację osobową, opuścił swoje nijakie życie, porzucił codzienne czynności i wszedł na zaskakującą oraz nieprzewidywalną drogę naśladowania.
Jezusowe powołanie wiąże się z wysiłkiem przekraczania tego co słabe, by wydobyć z człowieka jego autentyczne, pierwotne piękno, które zostało w nim złożone od początku życia. Bohater dzisiejszej Ewangelii odpowiada na wezwanie Jezusa natychmiast. A jak jest w naszym przypadku i z naszą odpowiedzią?
 
Oto Jezus w towarzystwie znienawidzonego celnika idzie do jego domu na obiad, na którym pojawiło się wielu zaproszonych gości pokroju Mateusza. Mało tego: Bóg siedzi przy stole razem z odstępcami od żydowskiej wiary i prawa. Tak właśnie czyni Bóg. Jezus znalazł się więc przy stole w gronie wzgardzonych, nieczystych, odepchniętych, wykluczonych z izraelskiej wspólnoty. Dla wielu coś takiego było zupełnie niesłychane i nie do przyjęcia. Dla Izraelity posiłek był aktem religijnym: znakiem jedności współbiesiadników z Bogiem. Dla nieczystego celnika nie było tam miejsca, skalałby bowiem i sprofanował zarówno posiłek, jak i gości. Jezus jednak jak gdyby celowo wybrał takie towarzystwo ku oburzeniu i zgorszeniu faryzeuszów i im podobnych.
 
Można się dziwić, że pójście za Jezusem, które z konieczności związane jest z wyrzeczeniem, świętowane jest ucztą.
Mamy tu do czynienia z sugestywnym obrazem. Droga Mateusza rozpoczyna się od porzucenia stołu w komorze celnej, stanowiska grzesznego, wypełnionego złem i kończy się za stołem biesiadnym w obecności czułego i wrażliwego Jezusa, pewnie w Jego własnym domu.
Miejsce odkrycia swojej własnej grzeszności i powrót do autentycznego życia, to miejsce znane, pełne już wcześniejszej naszej obecności i życia.
Tak to już się dzieje, że często odkrywamy Jezusa i poznajemy Go przez Jego obecność wśród grzeszników. Wniosek jest zatem prosty, gdy chcemy dowiedzieć się czegoś większego i piękniejszego  na temat Jezusa, musimy zwrócić się do grzeszników i celników, tj. ludzi odrzuconych przez społeczeństwo. Oni mogą nam wiele na ten temat powiedzieć.
Ta scena z dzisiejszej Ewangelii nasuwa nam pytanie: po której stronie jesteśmy? Po stronie sprawiedliwych, tak jak Uczeni w Piśmie i faryzeusze, czy po stronie grzeszników? Jeśli uważamy, że jesteśmy w porządku, to najprawdopodobniej w naszym domu nie ma miejsca dla Jezusa.
 
Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają”. Taka jest odpowiedź Jezusa na wymówki faryzeuszów. Choremu potrzebny jest lekarz i lekarstwo, a grzesznikowi Boże objęcie i pocałunek przebaczenia. Dlatego właśnie Jezus poszukuje chorych grzeszników. Zasiada z nimi przy wspólnym stole, żeby ich zaprosić do Bożego stołu życia wiecznego. Chrystus nie unika człowieka, który znalazłby się nawet na marginesie ludzkiej społeczności. On przyszedł przede wszystkim dlatego, żeby podźwignąć z dna upadłe istoty. To właśnie chorzy z powodu grzechu stanowią dla Niego przedmiot największej troski.
 
Wielu ludzi współczesnych Chrystusowi sądziło, że zrobią przyjemność Bogu, jeżeli złożą Mu coś w ofierze, odprawią jakiś obrzęd czy odmówią jakąś modlitwę. Łatwo byłoby wówczas kupić Boga. Bóg żąda jednak czegoś więcej: serca, miłości i całej ludzkiej istoty. Nie chce nic od człowieka tylko samego człowieka. Faryzeusze nie dali Mu tego, czego oczekiwał, ale dali Mu to celnicy. Zdecydowanie odrzucił więc tamtych, tych zaś przyjął.
 

Ks. Leszek Skaliński SDS
 
***