logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok B - 14 niedziela zwykła

Niebezpieczeństwo nierozpoznania Boga
Ks. Dawid Adamczak SDS 2009-07-05
Ez 2,2-5; 2 Kor 12,7-10; Mk 6,1-6
Małe miasto w USA. Dopiero co zakończona uroczystość I Komunii Świętej dla polskich dzieci. I rozmowa dwojga rodziców – jeden z nich mówi: „Piękna uroczystość, ale i tak nasza w zeszłym roku była ładniejsza”. W tej samej parafii. Rywalizacja między grupami amerykańskimi i polskimi, między polskimi i polskimi, ze szczególnym naciskiem na to drugie. Szczególnie widoczne w okresie przygotowań do pielgrzymki i w trakcie jej trwania. Kto zrobi lepiej, sprawniej, kto przygotuje lepsze menu, kto będzie miał więcej „władzy”. Ja jestem niezastąpiony/a, beze mnie skończy się katastrofą, ta osoba się nie nadaje. Taki obrazek wyłania się osobie stojącej z boku, nie wciągniętej w wir przygotowań pielgrzymkowych. Nie ma dyskusji o modlitwie porannej tylko o bananie na obiadowy deser, nie ma rozmowy o zaproszeniu dla biskupa tylko o kuponach żywnościowych przy zapisach. Małe miasto w Palestynie. Przemawiający w synagodze nasz sąsiad o imieniu Jezus. Znamy Go nie od dziś. W końcu przebywał między nami przez 30 lat. Oczywiście, ostatnimi czasy odszedł z naszej społeczności, ale wciąż między nami jest Jego rodzina. Znamy ich wszystkich doskonale. Owszem, wysłuchamy co ma do powiedzenia, ale żeby zaraz traktować to na poważnie? Żeby była naszym liderem i przewodził naszej wspónocie? I do tego jeszcze stwierdzenie, ze On ma być obiecanym mesjaszem? Co to to nie, znamy ich zbyt dobrze, rodziców, braci, siostry. Są przecież godniejsi do stanowisk, urzędów, liderowania. I zamiast cudów nie znaczące uzdrowienia, zamiast wiary niedowiarstwo.
 
Smutna historia Nazaretu, przypomniana w Ewangelii, jest wspaniałym ostrzeżeniem. Niebezpiecznie jest mieszkać na co dzień zbyt blisko Boga. Bo wtedy zbyt łatwo Go stracić, zbyt szybko staje sie czymś zwyczajnym. Co wspólnego z Bogiem ma syn cieśli? Jak syn cieśli może być mesjaszem? Nazaret na tym się potknął. Nie potrafił z ponad przyzwyczajeń i doświadczeń dojrzeć w Jezusie kogoś więcej. Wolał pozostać ślepym i głuchym niż otworzyć się na niewygodną prawdę. Nie ma też nic przeciwko temu, że jeden z jego mieszkańców wybił się ponad przeciętność. Ale niech nie robi z siebie kogoś równego Bogu. A nade wszystko niech nie czyni nam wyrzutów, niech nas nie upomina i nie stawia żądań! Przecież najlepiej wiedzą, kim jest ten, który do nich przychodzi, którego rodzina jest między nami, który żył z nami 30 lat. Żyjąc dwadzieścia wieków później nie gorszmy się postawą Nazaretu. Nie bierzmy im tego za złe, bo i dziś wielu z nas ma problem z odkryciem prawdziwego bóstwa i mesjaństwa Jezusa. Zazdrość, zawiść, obojętność, a jakże często wiedza, poznanie, stereotyp, tradycja – jak klapki na oczach konia pociągowego – nie pozwalają nam na odkrycie niezwykłości Jezusa. Wiem swoje i nikt i nic tego nie zmieni. To ja mam rację i niech nikt tej racji nie podważa. Przyjąłem chrzest, uczęszczam na mszę, odmawiam pacierz – więc po co nawrócenie i poszukiwanie czegoś więcej.
 
Duchowy daltonizm może być przeszkodą do celu, kiedy skoncentrujemy się tylko i wyłącznie na negacji czy szukaniu dziury w całym. I wtedy nigdy w Jezusie nie odryjemy misterium Bóstwa i Mesjasza a w drugim człowieku dziecka Bożego. Ale może być dużą pomocą gdy będziemy chcieli (odkrywszy nasze słabości i niedoskonałości) pójść naprzód szukając tego co święte i najważniejsze. Więc w drogę. I niech Jezus nie będzie tylko synem cieśli i Maryi, mieszkańcem małego miasteczka, człowiekiem takim jak każdy, którego znamy z sąsiedztwa. Niech nie będzie cudotwórcą o którym czyta się ładne historie, którego piękny obrazek mam powieszony na ścianie, Mikołajem do którego obowiązków należy rozdawanie darów i łask. Niech Jezus będzie naprawdę moim Bogiem, którego być może nie mogę zmierzyć czy dotknąć, ale którego realną obecność doświadczam każdego dnia. W Słowie, Sakramentach. Modlitwie, w drugim człowieku.
 
Ks. Dawid Adamczak SDS