Życie jest nieustannym czuwaniem |
Ks. Leszek Skaliński SDS 2005-11-06 |
Mdr 6,12-16; 1 Tes 4,13-18; Mt 25,1-13 |
Dzisiejsza ewangeliczna przypowieść jest bardzo mocno związana z mentalności i obyczajami panującymi wówczas w Izraelu. Uczta weselna była w tamtej kulturze szczytem obfitości, radości, szczęścia i miłości. Wspaniała, idealna, szlachetna i twórcza miłość dwojga Izraelitów w małżeństwie była dla ludu wybranego najpiękniejszym obrazem przyjaźni i nierozerwalnej miłości pomiędzy nimi i Bogiem.
Punktem kulminacyjnym każdej uroczystości weselnej u Izraelitów było przyprowadzenie oblubienicy do domu oblubieńca. Wcześniej pan młody przychodził do domu oblubienicy zwykle po zachodzie słońca, otoczony gronem swoich przyjaciół i zabierał pannę młodą do swojego domu, gdzie później odbywało się wesele. Ponieważ nie było wiadomo, o której godzinie pan młody przyjdzie, dlatego trzeba było na niego czekać. Czasami przychodził bardzo późno w nocy, stąd czuwanie stawało się bardzo męczące i kłopotliwe. Kto nie czuwał, narażał się na to, że zostanie wykluczony z uroczystości weselnych.
Celem tej przypowieści, którą dzisiaj Jezus kieruje do nas, jest zwrócenie uwagi na czujność. Nic nie może i nie powinno nas bardziej nakierowywać i bardziej absorbować niż oczekiwanie na powtórne przyjście Pana. Tak, jak matka czuwa przy łóżeczku chorego dziecka, jak pielęgniarka czuwająca przy łóżku ciężko chorego pacjenta, jak maszynista lokomotywy, który czuwa, aby dobrze i bezpiecznie dowieźć swoich podróżnych, tak i w naszym życiu wew. i zew. potrzebne jest czuwanie, aby nie rozminąć się z kolejnym, bardzo ważnym dla nas, przyjściem Jezusa.
Ileż dzisiaj życiowych, ludzkich, czasami naiwnych i bÅ‚ahych, trosk przeszkadza nam i odwraca nas od tej czujnoÅ›ci na przyjÅ›cie Pana. CzÄ™sto zasypiamy i w trosce o sprawy drugorzÄ™dne zapominamy o sprawach istotnych. Nie możemy tak Å‚atwo „przespać” tej godziny spotkania z Panem. Nie może siÄ™ nam wydawać, że jesteÅ›my panami czasu! Wiemy, że to wszystko kosztuje, ale nie możemy nieustannie ociÄ…gać siÄ™ z uregulowaniem należnoÅ›ci wzglÄ™dem siebie samych, drugiego czÅ‚owieka i Boga. Nie wolno nam mówić: "Jutro siÄ™ za to zabiorÄ™".
Przecież Jezus, powoÅ‚ujÄ…c nas do życia, od razu powoÅ‚aÅ‚ nas wszystkich na gody radoÅ›ci i szczęścia, na wiecznÄ… ucztÄ™ miÅ‚oÅ›ci. Przecież wszyscy z utÄ™sknieniem myÅ›limy i czekamy na to ostatnie spotkanie. Wiemy, że aby siÄ™ ono udaÅ‚o, już teraz trzeba spotykać Jezusa tu, na ziemi w modlitwie, Eucharystii, Ewangelii, w geÅ›cie miÅ‚oÅ›ci wobec bliźniego. Te elementy sÄ… jak oliwa w naszych lampach. PÅ‚onÄ…ca lampa – oliwa mÄ…droÅ›ci, pÅ‚omieÅ„ miÅ‚oÅ›ci i czas ciÄ…gle niepewny. PÅ‚onÄ…ca lampa – to jakby bilet, przepustka na granicy czasu. MiÅ‚ość i gÅ‚Ä™boka wiara to jakby oliwa naszych czynów. Bez oliwy lampa jest bezużyteczna, nie bÄ™dzie Å›wiecić. A przecież nie znamy dnia , ani godziny, w której przyjdzie nam zameldować siÄ™ u boskich drzwi. Czy starczy mi oliwy, nie zgaÅ›nie moja lampa?
W dniu naszego chrztu Bóg napełnił lampy naszych serc oliwą. Owego dnia zapłonęło w nas Jego światło, dlatego mam postępować nieustannie jako dziecko światłości, trwać w wierze z Chrystusem . Mam roztropnie strzec tego światła, aż do czasu przyjścia Boskiego Oblubieńca. Jego nadejście może się opóźniać. Właściwie kiedykolwiek by nie przyszedł, zawsze będzie dla nas to przyjście niespodzianką. Ktoś powiedział: tyle ataków serca, wylewów, wypadków na drogach. Czuwajcie, bo nie wiecie dnia, ani godziny... Trzeba być gotowym i czuwającym, napełniać lampę swego życia ewangeliczna oliwą. Niech nasze lampy świecą jasnym płomieniem. Ta iskierka może jest potrzebna, by zapłonęła w sercu naszego bliźniego. Tak niewiele potrzeba, może tej pierwszej iskierki, by w przyszłości zapłonął ogień, aby ktoś odzyskał nadzieję, dotarł do Bożej mądrości, która chce zadomowić się w ludzkim, często rozgoryczonym, zagubionym sercu. Zaświecona lampa oznacza bogate w czyny, chrześcijańskie życie. Chrześcijaństwo nie jest religią statyczną, ale bogatą w dynamikę życia Bożego. Rozsądni chrześcijanie tym się różnią od swoich nierozsądnych, nawet czasami współwyznawców, że są czujni i z szeroko otwartymi oczyma patrzą w wieczność, aby powitać z zapalonymi lampami w rękach przychodzącego Pana.
Do której grupy dzisiaj moglibyśmy się zaliczyć, rozsądnych, czy nierozsądnych? Ks. Leszek Skaliński SDS |