logo
Pitek, 29 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok C - 5 Niedziela Wielkanocna

Kochać jak Jezus
Ks. Tomasz Chudy SDS 2007-05-06
Dz 14,21-27; Ap 21,1-5; J 13,31-35
 Jak daleko odszedłeś
 od prostego kubka z jednym uchem
 od starego stołu ze zwykłą ceratą
 od wzruszenia nie na niby
 od sensu
 od podziwu nad światem
 od tego co nagie a nierozebrane
 od tego co tak wielkie nie tylko z daleka ale i z bliska
 od tajemnicy niewykładanej na talerz
 od matki która patrzyła w oczy żebyś nie kłamał
 od pacierza
 od Polski z raną
 Ty stary koniu
 
(ks. Jan Twardowski)
 

Pragniemy doskonałego świata. Po to te ciągłe reformy, poprawki, zmiany. Wielkie słowa i deklaracje, niekiedy tylko przekładające się na fakty, które ku dobremu zmieniają człowieka, środowisko, wspólnoty. Naukowcy w zaciszu uniwersyteckich sal i laboratoriów tworzą teorie, z którymi dyskutują pragmatycy: bo teoria to teoria, a życie to życie. Potrzeba jednak pewnych wzorców, autorytetów, punktów odniesienia, by w tak wielu sytuacjach się nie pogubić. By nie stracić najważniejszego…
 
Św. Jan we fragmencie Apokalipsy roztacza dziś przed nami wizję nowego nieba i nowej ziemi. Po pierwsze – zachwyca się pięknem – porównując Miasto Święte do oblubienicy zdobnej w klejnoty dla swojego męża. Zejdźmy jednak na chwilę na ziemię. Gdyby nasz świat nie był piękny, pewnie biura podróży nie prześcigały by się w propozycjach odwiedzania i zwiedzania rozmaitych jego zakątków. Wiele miejsc urzeka nie tylko cudownością natury, ale także geniuszem tego co wymyślił człowiek. Jeżeli więc ten świat – jednak tak niedoskonały – może zachwycić i zadziwić, o ileż piękniejsza musi być rzeczywistość, której smaku dane było doświadczyć św. Janowi. Ciekawe jest porównanie piękna Nieba z oblubienicą. Zauważmy: nie z jakimś cudem natury, ale właśnie z oblubienicą przystrojoną i przygotowaną do celebrowania zaślubin. To chyba jakaś podpowiedź. Dzieci na rysunkach malują niebo niebieskim kolorem, w takiej barwie zresztą na co dzień je postrzegamy. Łatwo ulec tu myślowemu skrótowi, by wyobrazić sobie niebo „na górze” i w dodatku jako coś zimnego (kolor niebieski należy do palety tzw. zimnych barw), mało atrakcyjnego, a życie, którego doświadczamy jest przecież tak „wielokolorowe”. Zapytać można: czy ślub młodych ludzi zakochanych w sobie (i czasem w Panu Bogu), to wydarzenie nudne, monotonne, zimne? Raczej to przepiękna uroczystość, podczas której ważny jest i dopracowany najmniejszy szczegół. Bo to dla wielu jedyna taka uroczystość, więc nie może niczego zabraknąć, wszystko musi być najpiękniejsze. Przez porównanie więc, mamy prawo sądzić, że to co przygotował Bóg, może nie tylko zachwycić, ale przerosnąć nasze najśmielsze pragnienia i oczekiwania.
 
Dodaje jeszcze św. Jan: „Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi…”. Niebo więc to nie tylko doświadczenie piękna, ale także – a może przede wszystkim – doświadczenie obecności Boga. Nie tylko obecności, chwilowego przemijającego przebywania, ale zamieszkania, zadomowienia się. Dom szczęśliwy, bezpieczny, pozbawiony smutku i łez, bez oczekiwania na nieuchronną śmierć, bo jej już nie będzie. Oto otrzymaliśmy zaproszenie, by zamieszkać w domu Ojca.
 
Jesteśmy jednak na ziemi. Stoimy mocno na nogach, bądź też siedzimy teraz wygodnie w kościelnej ławce. Wiemy już dokąd Pan Bóg nas zaprasza, nie znamy jeszcze drogi, którą trzeba nam przebyć ani co na niej ma nas spotkać. Ale dzisiejsza Liturgia Słowa zdaje się nam podpowiadać, jak tę drogę przejść.
 
„Przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa niebieskiego” – pisze autor Dziejów Apostolskich. To zdanie przypomina kubeł zimnej wody wylany na głowę. Paweł i Barnaba są bohaterami dzisiejszego pierwszego czytania. Jako apostołowie, duszpasterze umacniają uczniów, zachęcają do wytrwania w wierze, a „w każdym Kościele wśród modlitw i postów ustanowili im starszych, polecili ich Panu, w którego uwierzyli”. A potem „opowiedzieli, jak wiele Bóg przez nich zdziałał i jak otworzył poganom podwoje wiary”. Kapłaństwo, życie zakonne, to w tajemnicy powołania pragnienie Boga, by przez wybranych ludzi, duszpasterzy przybliżyć ludziom (poganom i neopoganom) Ewangelię: zaproszenie do domu Ojca. By je przybliżyć mocą modlitwy i postów – to ważne dopowiedzenie! Mówił o tym Benedykt XVI do kapłanów w Polsce kreśląc profil duszpasterza.
 
Jakże jednak zrozumieć i przyjąć to zaproszenie, skoro słyszymy dziś także: „Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami (…) dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie”. Jezus się rozmyślił?
 
Niektórzy chcieliby pokazywać właśnie takiego surowego i niekonsekwentnego Boga. Kluczem do zrozumienia Jezusowych słów jest kolejne zdanie: „Daję wam przykazanie nowe, abyście się tak miłowali, jak Ja was umiłowałem”. A jak Bóg nas umiłował? Nie dość, że w ludzkiej naturze odsłonił przed nami niektóre tajemnice Nieba, to jeszcze swoją Boską mocą i ofiarą pokonał zło, które stało się powodem ludzkich grzechów i nieprawości. Nikt z nas ludzi, nawet najbardziej świętych nie mógłby tego dokonać. Dlatego w tę drogę musiał wybrać się sam. Tylko sam Bóg mógł stawić czoło szatańskiej mocy, by wyrwać z jej szponów swoje stworzenie. Po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, to już jest zupełnie inna droga. I właśnie na nią zostaliśmy zaproszeni.
 
Dzisiaj, teraz, w tym wieczerniku, w którym się znajdujemy, pozostaje zapytać: Czy  nie za daleko odeszliśmy od tej drogi? Jezus mówi dziś do nas „dzieci”. Bo i takimi jesteśmy wobec Niego. Mądrzy Rodzice znają potrzeby swoich dzieci, potrafią je w mądry sposób zaspokajać, pokazują, choćby przy okazji przyjęcia Pierwszej Komunii Św. co jest w tym dniu najważniejsze i co w ogóle w życiu jest najważniejsze. Jakże wspaniałym jest Bóg, który ocalił nas przez Swojego Syna spod władzy ciemności. Ale to w naszych rękach jest decyzja czy chcemy z tego zwycięstwa korzystać. Orężem w walce jest czyste i mocne sumienie napełnione łaską uświęcającą oraz wdzięczna miłość do Jezusa, naśladująca właśnie tę miłość jaką On nas ukochał.
Czy inni nas poznają, żeśmy uczniami Jezusa, że potrafimy kochać tak jak Pan nas umiłował?
 
Ks. Tomasz Chudy SDS