logo
Sobota, 20 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok C - 10 niedziela zwykła

Pan życia
Ks. Tomasz Chudy SDS 2007-06-10
1 Krl 17,17-24; Ga 1,11-19; Lk 7,11-17
W pewnym teledysku młodzi ludzie śpiewają w refrenie takie słowa: „Małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia”. Jeden z wykonawców już nie żyje. Zginął wskutek wypadku samochodowego pozostawiając młodą jeszcze rodzinę. Zanim umarł, leżał w szpitalu. Na forum internetowym mogłem przeczytać jak wielu ludzi się za niego modliło, a potem po śmierci – choć z żalem i smutkiem – udzielało wsparcia tym, których pozostawił na tej ziemi. W ludzkim pojęciu nie zdarzył się cud.
 
Tak wielu ludzi w krytycznych chwilach oczekuje cudu. Stawiają pytania: Innym się zdarzały, dlaczego nie mnie? A kiedy przychodzi ostateczne rozwiązanie… albo odchodzą od Boga, albo ich wiara staje się jeszcze mocniejsza.
 
Jest pewna myśl, która łączy w całość dzisiejszą Liturgię Słowa. Jest nią uznanie ponad wszystkie autorytety, władzy i potęgi Boga nad życiem i śmiercią.  Przyjrzyjmy się poszczególnym sytuacjom.
 
Kobieta, u której gości prorok Eliasz ma do niego pretensje. Ona sama widzi w nim męża Bożego. Porównuje się w jakiś sposób do niego. „Czy po to przyszedłeś do mnie, aby mi przypomnieć moją winę i przyprawić o śmierć mego syna?”. Jakże często, gdy przychodzi jakieś cierpienie, kłopoty, pierwszą myślą jest: Panie Boże, czym tak bardzo zgrzeszyłem? Czym zawiniłem, że tak dotkliwie mnie doświadczasz? Owszem, czasem cierpienie przychodzi po prostu jako konsekwencja grzechu. Trudniej jest zrozumieć cierpienie, gdy człowiek się stara żyć dobrze. Nawet Eliasz, mąż Boży przecież, nie bardzo rozumie to co się wokół jego osoby dzieje: "O Panie, Boże mój! Czy nawet na wdowę, u której zamieszkałem, sprowadzasz nieszczęście, dopuszczając śmierć jej syna?". Ma prawo nie rozumieć. Dlatego pyta Boga. Ale przy tym używa całej swojej bliskości z Bogiem. Zauważmy, że w jego ustach nie pojawia się szantaż, wystawienie Boga na próbę (człowiek Boży nigdy tego nie zrobi). Z jego ust płynie modlitwa błagalna: "O Panie, Boże mój! Błagam cię, niech dusza tego dziecka wróci do niego!". Bóg wysłuchuje Eliasza i na tym mogłaby się cała historia zakończyć.
 
Ważne jest jednak zdanie matki, której syn powrócił do życia: "Teraz już wiem, że naprawdę jesteś mężem Bożym i słowo Pańskie w twoich ustach jest prawdą". To wyznanie wiary. Może ktoś powiedzieć, podobnie jak Apostoł Tomasz: dopóki jednak nie zobaczę na własne oczy, nie doświadczę cudu, nie uwierzę. Bądźmy jednak uczciwi. Czy mało cudów już naoglądaliśmy się w życiu? Czy naprawdę w tak niewielu niezwykłych wydarzeniach uczestniczyliśmy? Problem chyba tkwi w tym, że dopiero jak w naszym osobistym życiu dzieje się coś dramatycznego, wtedy pojawiają się bardziej intensywne myśli, jakże często przytłoczeni cierpieniem, widzimy wtedy tylko własne lub najbliższych podwórko, gubiąc gdzieś to spojrzenie, jakim w każdej sytuacji ogarnia nas Bóg. Jakieś wyjście podpowiada nam tu Prorok Eliasz: by zrobić wszystko co w naszej mocy, by zaradzić cierpieniu, w sposób godny, chrześcijański, etyczny. Wiara, która nie wręcza łapówek, może liczyć na cud. Jeżeli jest to wiara człowieka Bożego. Mówi się czasem, że tonący brzytwy się chwyta. Nie można nie zapytać: co w takim razie zostanie ocalone, a co pokaleczone? Czy nie lepiej w takich sytuacjach chwytać się Pana Boga?
 
Bóg jest Panem życia. Można by zapytać, słuchając św. Pawła, gdzie On był, kiedy gorliwy Szaweł zabijał chrześcijan? „Słyszeliście przecież o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć”. Zwróćmy uwagę, że krew pierwszych męczenników Kościoła nie stała się bezowocna. Oni znaleźli koronę zwycięstwa dzięki wierności Bogu, Paweł  zaś zyskał nawrócenie i stał się gorliwym Apostołem. A to wszystko, wg jego słów mieści się w Bożym planie: ”…spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją”.
 
Trudno jest nam odgadnąć wolę Boża. Nawet najbardziej święci ludzie mieli z tym problemy. Zawsze jednak okazywało się, że im bliżej jest się Boga, tym łatwiej – może nie zrozumieć – ale zaakceptować to wszystko, co Pan Bóg dla nas przygotował. To jest możliwe tylko wtedy, kiedy na serio, prawdziwie, z własnej woli chcemy się z Bogiem spotykać. Kiedy bez lęku pozwolimy się Jemu dotknąć nas, nasze sprawy Jego Mądrością. Kiedy nasze chrześcijańskie życie nie będzie na pokaz, jakąś grą pozorów, ale rzeczywistym zapraszaniem Go do naszego życia. Kiedy słowa z Modlitwy Pańskiej: „bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi” będą naszą zgodą i przyzwoleniem, by Boże pomysły urzeczywistniały się w naszym życiu. Byśmy, patrząc dalej niż tylko na własne życie, na wielkie dzieła jakich Bóg dokonuje współcześnie, mogli codziennie z wdzięcznością i radością powtarzać: "Wielki prorok powstał wśród nas, i Bóg łaskawie nawiedził lud swój".
 
ks. Tomasz Chudy SDS