logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok A - Adwent - 3 niedziela

Ważne pytania
Ks. Leszek Skaliński SDS 2007-12-16
Iz 35, 1-6.10; Jk 5,7-10; Mt 11,2-11
Dzisiejsza ewangelia jest pełna pytań. Stawia je Jan Chrzciciel Jezusowi. Ale także Jezus pyta swoich słuchaczy o Jana.
Na podstawie tych pytań i my powinniśmy postawić sobie dzisiaj pytanie: Kim właściwie dla mnie jest Chrystus? Na kogo właściwie czekam przez ten czas Adwentu? Kto nam na te pytania udzieli odpowiedzi?
Przypatrzmy się, jak bohaterowie dzisiejszej Ewangelii sami odpowiadają na swoje  pytania, które ostatecznie mogą dużo odpowiedzieć na nasze.
 
Jezus ,zamiast konkretnej odpowiedzi, wyrażonej w jednoznacznych słowach odwołuje się do swoich czynów, do swej działalności, wychodząc z założenia, że ta działalność, te Jego czyny najlepiej i najbardziej przekonywująco świadczą o Jego Osobie. Podobne świadectwo wydają czyny o Janie Chrzcicielu jako poprzedniku Chrystusa. Co nam mówią o sobie czyny tych dwóch postaci?
 
Przede wszystkim wiemy, że Jan był człowiekiem pustyni. Pustynia nie jest miejscem zamieszkania wygodnych i miękkich ludzi, którzy kołyszą się na wietrze. Ona wymaga ofiary i poświęcenia. Ona symbolizuje człowieka głęboko zjednoczonego z Bogiem. Takim był Jan Chrzciciel.
 
Dzisiaj mówi się dużo o potrzebie „wejścia w siebie”, wyciszenia, kontemplacji. To jest właśnie doświadczenie pustyni. I taki jest cel Adwentu: oddalić się na jakiś czas od świata, od zgiełku, od spraw mało ważnych, by skoncentrować uwagę na tym, co najważniejsze. Dla nas i dla świata. Chodzi bowiem o to, aby wszystkie nasze działania były przemyślane, sumienne, miały sens oraz swoje odniesienie do Bożych planów i zamiarów. Trzeba zaznaczyć, że takie nasze wyjście na „pustynię adwentu” wymaga też ofiary, wyrzeczenia. Tylko wówczas może nastąpić głębsze zjednoczenie z Bogiem.
 
Kim Chrystus jest, najlepiej świadczą o Nim Jego czyny. A są to czyny niezwykłe; czyny, których nie mógłby dokonać żaden człowiek, gdyby z nim nie był Bóg. Czy może zwykły człowiek sprawić, by niewidomi nagle zaczęli widzieć, by chromi i kulawi ludzie zaczęli chodzić, by trędowaci doznali na jego słowa oczyszczenia i co najważniejsze, by umarli zmartwychwstali? (Por. Mt 11,5). To wszystko przekracza ludzkie możliwości. Jeśli ktoś to czyni i co najważniejsze czyni to na jedno swoje słowo, ten nie może być zwykłym człowiekiem. Taki musi być Bogiem.
 
Chrystus, tak jak dawniej, tak i dziś działa w świecie poprzez ludzi wierzących. Tak jak do posłańców Jana, mówi On i do nas: „Przypatrzcie się głęboko sami i oznajmijcie to innym, co słyszycie i na co patrzycie w waszych środowiskach”. Trzeba tylko uważnych oczu, aby dojrzeć ogrom miłości rozdawanej w imię Jezusa. Wydaje się, że mamy przed sobą Chrystusa nieznanego, którego poznamy dopiero na końcu czasów, gdy dowiemy się, jak nieustannie działał.
 
Chrystus staje się dla nas nieznany wówczas, gdy poprzestajemy na naszych wyobrażeniach i wątpliwościach. Ale kiedy działamy razem z Nim, wtedy widzimy, jak chromi chodzą, a umarli zmartwychwstają.
 
Stąd nie powinniśmy nadmiernie szukać Chrystusa w mądrościach teologii, bo weryfikacją są Ci, którzy jeszcze wczoraj słabi i nadmiernie wykorzystywani zostali obdarzeni sprawiedliwością. Ale jeszcze bardziej, jeśli dzięki nam zmienia się na lepsze świat. Więc warto postawić sobie kilka prostych pytań: Czy to właśnie my dajemy nadzieję tym, którzy patrzą na rzeczywistość zbyt tragicznie? Czy odrzuceni i dyskryminowani mogą liczyć na naszą pomoc? Czy cierpiący człowiek może doświadczyć naszego dobra chociażby w krótkich odwiedzinach? itd...
 
Nie wolno nam dzisiaj tracić wiary w Chrystusa. On czasem każe nam żyć w nocy ciemności, jak kazał żyć swemu poprzednikowi; w sytuacji pozornie bez wyjścia, ale mimo wszystko jest zawsze z nami. Jego Boże Narodzenie jest i pozostanie dla nas na zawsze znakiem nadziei i zwycięstwa. Pomyślmy o tym i już dziś, choć trochę, zacznijmy się radować. Dzisiejsza niedziela jest także niedzielą radości. Tej radości, która płynie ze świadomości, że Bóg przychodzi do nas. Jest to także niedziela czekania. Czekania z nadzieją, że Bóg przyjdzie i zbawi nas. Ta nadzieja niech wypełni po brzegi nasze serca i utwierdzi nas w przekonaniu, że chociaż dziś nam jest źle, to jednak jutro z Jezusem będzie nam dobrze.
 
Ks. Leszek Skaliński SDS