logo
Sobota, 20 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok A - 2 niedziela zwykła

Ujrzałem i daję świadectwo
O. Andrzej Prugar OFMConv 2008-01-20
Iz 49,3.5-6; 1 Kor 1,1-3; J 1,29-34
Dobrze jest podzielić się rzeczywistością, która nas pociągnęła zafascynowała, np. filmem, utworem muzycznym… spotkaniem. Chrześcijanie jednak przede wszystkim dzielą się nowymi odkryciami – skarbami z niezgłębionej kopalni jaką jest Jezus Chrystus między nami. Każdemu jest dane coś innego, nowego, co nie wyczerpuje (bo nigdy nie wyczerpie), ale pogłębia - znajomość i przeżywanie Miłości Najważniejszej. Inaczej wtedy smakuje codzienny posiłek czy kawa, długi spacer, widzimy coś więcej w oczach przyjaciela i na wroga spoglądamy inaczej - wyzwalająco, cierpienie zaś staje się udziałem w Jego cierpieniu, które przynosi ocalenie nie tylko nam.
 
Pamiętam moje pierwsze rekolekcje oazowe: dwa tygodnie ciszy w spokojnym oddalonym od zgiełku świata miejscu, bez radia, telewizji. Miałem, wtedy 15 lat. Pamiętam jak w pierwszym dniu prowadzący rekolekcje (animatorzy) powiesili w miejscu gdzie spożywaliśmy posiłek kilka zdań z Ewangelii św. Jana. Spożywałem posiłek i czytałem: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,16-17).  Wracałem do tych zdań wiele razy. Do tej pory Boga bałem się – za bardzo. A tu słyszę coś zupełnie innego. Bóg kocha i to jak? Daje mi swojego Syna! Nie, aby ścigać, straszyć, sądzić, ale zbawić, ocalić, abym nie zginał. Co za radość. Codziennie działo się coś niesłychanego na tych rekolekcjach, spotkanie ze Słowem, żywymi świadkami Boga. Po przyjeździe do domu poszedłem z kolegami nad rzekę. To była inna kąpiel niż zawsze. Słyszałem jak koledzy dalej przeklinają, złorzeczą, a mnie się już nie chciało, nie miałem takiej „potrzeby”. Andrzej co Ci się stało - pytali? Nie przeklinasz? Mogłem z nimi być, być inaczej i opowiedzieć o moich „odkryciach” duchowych. Jednym z owoców, namacalnych i zaskakujących dla mnie było to, iż przekleństwo i przeklinanie „odkleiło się” na trwałe od mojego życia.
 
Jakże ważna jest droga do stawania się świadkiem Jezusa. Mówi o tym fragment Ewangelii św. Jana (1,29-34).
 
Jan widzi fizycznie (blepei), swoim wzrokiem mężczyznę, który zbliża się do niego (J 1,29)
Potem wspomina to (theaomai), rozważając – kontempluje czyli spokojnym spojrzeniem wiary przyjmuje to wydarzenie, zaczyna je głębiej rozumieć (J 1,32) wreszcie ma wizję (J1,34) (heoraka) i zaświadcza: On – Jezus z Nazaretu - jest Synem Boga. Trzy różne czasowniki określają duchową drogę Jana. W tym wszystkim Jan jest pokorny, aż dwa razy mówi: „ja Go wcześniej nie znałem” (J 1,31.33). Jako człowieka Jan znał Jezusa od dzieciństwa, był Jego krewnym, ich matki znały się bardzo dobrze, pomagały sobie. Trzeba było wielu lat modlitwy i pustyni, wreszcie spotkania osobistego nad Jordanem, aby zobaczyć w człowieku Jezusie – Syna Bożego, Baranka, który gładzi grzech świata. Owocem modlitewnej drogi  Jana Chrzciciela jest świadectwo, wskazanie jednoznaczne: Oto On!
 
Owocem tego świadectwa jest przejście uczniów Jana do Jezusa. Jan ich przygotowywał na przyjście Jezusa i oto teraz uczniowie już wiedzą, że Mesjasz przyszedł. Zobaczmy i uczmy się od św. Jana Chrzciciela tych trzech kroków.
 
Krok pierwszy: „widzieć” – wybrać obraz, słowo, chwile modlitwy, rekolekcje… (działanie, mój osobisty wysiłek). „Byłoby jednak błędem sądzić – powiedział Jan Paweł II po Wielkim Jubileuszu roku 2000  - że zwyczajni chrześcijanie mogą się zadowolić modlitwą powierzchowną… Zwłaszcza w obliczu licznych prób, na jakie wystawiona jest wiara w dzisiejszym świecie, byliby oni nie tylko chrześcijanami połowicznymi, ale 'chrześcijanami w zagrożeniu'" (Novo Millennio Ineunte, p. 34).
Krok drugi: „oglądać z wiarą” – przeznaczyć czas, pozwolić Bogu mówić we mnie.
 
Katechizm Kościoła Katolickiego  pięknie mówi o spokojnym spojrzeniu wiary: „Kontemplacja jest spojrzeniem wiary utkwionym w Jezusa Chrystusa. 'Wpatruję się w Niego, a On wpatruje się we mnie' - mówił do swego świętego proboszcza wieśniak z Ars modlący się przed tabernakulum. Ta uwaga zwrócona na Niego jest wyrzeczeniem się własnego 'ja'. Jego spojrzenie oczyszcza serce. Światło spojrzenia Jezusa oświeca oczy naszego serca; uczy nas widzieć wszystko w świetle Jego prawdy i Jego współczucia dla wszystkich ludzi. Kontemplacja kieruje wzrok na misteria życia Chrystusa. W ten sposób uczy 'wewnętrznego poznania Pana', by coraz bardziej kochać i iść za Nim” (p. 2715). Uderza mnie tutaj określenie: „uwaga zwrócona na Chrystusa połączona niejako z 'emigracją', 'wydziedziczeniem' z zapatrzenia się i skupienia na sobie. Czyż nie zdarzyło się Wam za dużo patrzeć na siebie podczas modlitwy, a za mało na Pana? Trzeba ciągle odwracać proporcje.
 
Krok trzeci: „dzielić się, świadczyć” – wypowiedzieć poznane słowo w odpowiednim czasie
Świadectwo. W oryginalny sposób uczynił to Elias Aslaksen w swojej książce „Ukryte skarby", którą napisał w 1929 roku. Oto niektóre określenia Jezusa, które stały Mu się bliskie w życiu:
 
„On jest moim pokojem. Poza tym wszystko może być niepokojem i zamieszaniem, jeżeli tak ma być.
On jest moją radością. Innej radości nie potrzebuję.
On jest moim mieszkaniem. Poza tym mogę być bezdomnym
przez wszystkie dni mojego życia, jeżeli tak ma być.
On jest przebłaganiem za wszelki grzech. Wszystkie moje grzechy wyrzucił za siebie. Jeżeli by potem zdarzyło się, że zgrzeszyłem, natychmiast chce mi przebaczyć, ponieważ również to jest przebłagane.
On jest moim pasterzem. Chociażby nikt inny mnie nie strzegł,
to On robi to wiernie dzień i noc.
On jest moją pieśnią pochwalną. Chociażby nie było żadnego innego tematu, albo powodu do śpiewania pieśni pochwalnych, to jednak On jest nią.
On jest moim kapitałem. Innego kapitału nie potrzebuję. Jeżeli jest on za mały, to wszystko jest za małe.
On jest moim dochodem. Jeżeli on się skończy, to skończy się wszystko.
On jest moim ubezpieczeniem. Jeżeli to nie jest bezpieczne, to nic nie jest bezpieczne.
On jest moją przyszłością. Na Niego kieruję swój wzrok. Na jego spotkanie idę. Wtedy moja przyszłość jest jasna i długa.
On jest moim odpocznieniem. Choćby ciało nie miało żadnego łóżka, albo poduszki, to mimo to mój duch ma wyborną kwaterę - w Nim!
On jest moją spiżarnią zapasów. Chociaż poza tym nie mam innych zapasów, to jednak w Nim mieszka cieleśnie cała pełnia boskości, a ja jestem członkiem Jego ciała, napełnionym przez Niego.
On jest moim poprzednikiem. Ja nie idę po nieznanej drodze, jako odkrywca. To jest droga utorowana, po której Jezus biegł naprzód; każdy krok był postawiony przez Niego.
On jest moim wyszukanym jedzeniem. On jest chlebem życia. Jego ciało jest prawdziwym pokarmem. Poza tym to najprostsze i nieskomplikowane jedzenie jest wystarczająco dobre.
On jest moją różą i lilią. Innych kwiatów, ku upiększaniu i dla dobrego samopoczuciu , nie potrzebuję.
On jest dla mnie dobrą pogodą. On jest moim słońcem, które nigdy więcej nie zajdzie. Nikt nie miał nigdy piękniejszej pogody.
On jest Synem Człowieczym, człowiekiem, synem Abrahama, synem Dawida, narodzonym z Maryi.
    On jest dla mnie wszystkim..."
 
o. Andrzej Prugar OFMConv.