logo
Sobota, 20 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok A - 26 niedziela zwykła

"Dziecko, idź dzisiaj"
O. Andrzej Prugar OFMConv 2008-09-28
Ez 18,25–28; Flp 2, 1-11; Mt 21,28–32
W bardzo pięknej pieśni o winnicy prorok Izajasz wyjaśnia, że winnica jest symbolem narodu wybranego, a nawet poszczególnych ludzi: „Winnicą Pana jest dom Izraela, a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym” (Iz 5,7). Jeszcze piękniejszą metaforę stosuje Oblubieniec z Pieśni nad Pieśniami: „Oto przede mną winnica moja, moja własna” (Pnp 8,12). Cała Pieśń wychwalając oblubieńczą miłość pomiędzy mężczyzną a kobietą symbolicznie odnosi ją do najgłębszej relacji jaka powinna zaistnieć miedzy Stwórcą (Oblubieniec) a stworzeniem (oblubienicą), pomiędzy  Bogiem a ludzkim sercem i ostatecznie pomiędzy Chrystusem a Kościołem i ochrzczonymi. Miłość bowiem ma połączyć i ostatecznie wypełnić nasze istnienie na wieki.
 
Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy!” (Mt 21,28). To wezwanie najpierw do narodu wybranego, pierwszego umiłowanego dziecka Boga. To wezwanie ostatecznie do każdego człowieka, do mnie. Co mam robić w winnicy, którą Bóg mi dał? Prorok Izajasz mówi, że Bóg „oczekiwał… tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i prawowierności, a oto krzyk grozy” (Iz 5,7). To trudne słowa, ale dobrze przypatrzmy się swojemu sercu. Dalsze słowa proroka są jeszcze bardziej precyzyjne i mocne: „Biada tym, którzy przydają dom do domu, przyłączają rolę do roli, tak iż nie ma wolnego miejsca; i wy sami mieszkacie w środku kraju. Do moich uszu dotarł głos Pana Zastępów: «Na pewno wiele domów ulegnie ruinie:  wspaniałe i wygodne - będą bez mieszkańców! Bo dziesięć morgów winnicy dadzą jeden bat, a chomer ziarna wyda jedną efę».  Biada tym, którzy rychło wstając rano szukają sycery, zostają do późna w noc, [bo] wino ich rozgrzewa. Nic, tylko harfy i cytry, bębny i flety, i wino na ich ucztach. O sprawę Pana nie dbają ani nie baczą na dzieła rąk Jego. Przeto lud mój pójdzie w niewolę, przez brak rozumu… Biada tym, którzy na postronkach od wołu ciągną nieprawości i na powrozach uprzęży swe grzechy! (…) Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy zamieniają ciemności na światło, a światło na ciemności, którzy przemieniają gorycz na słodycz, a słodycz na gorycz! Biada tym, którzy się uważają za mądrych i są sprytnymi we własnym mniemaniu! Biada tym, którzy są bohaterami w piciu wina i dzielni w mieszaniu sycery. Tym, którzy za podarek uniewinniają winnego,  a sprawiedliwego odsądzają od prawa. Przeto jak słomę pożera język ognisty, a siano znika w płomieniu, tak korzeń ich będzie zgnilizną, a kiełek ich jak pył porwany się wzniesie, bo odrzucili Prawo Pana Zastępów i wzgardzili tym, co mówił Święty Izraela. Dlatego się rozpalił gniew Pana przeciw swojemu ludowi, wyciągnął na niego rękę, by wymierzyć cios, aż góry zadrżały. Ich trupy jak gnój zaległy środek ulic. Mimo wszystko gniew Jego się nie uśmierzył, i ręka Jego jest dalej wyciągnięta. (Iz 5, 8-25).
 
Czy nie jest diagnoza mojego wnętrza? Mocna, ale prawdziwa. Czy nie jest to przyczyna wielu naszych niewoli? Czy nie jest to opis tego, co widzimy na własne oczy?
 
Pierwsze dziecko ojca – z przypowieści Jezusa – usłyszało wezwanie i nawet powiedziało; „Tak”, ale nie poszło pracować w winnicy. Drugi syn, choć powiedział: „Nie”, potem opamiętał się i poszedł. Ten drugi spełnił wolę ojca i przyniósł owoce swojego nawrócenia. Pierwszy poprzestał na deklaracjach i słowach. Zbudował dom, ale nie na fundamencie ze skały lecz piasku. Przyszła ulewa, wezbrały wody uderzyły w ten dom, a „upadek jego był wielki”. Tak jest z tymi – mówi Jezus – którzy słuchają słowa Bożego, ale nie wypełniają go (Mt 7,24-27). 
 
Dlaczego nam tak trudno się nawracać, pracować w winnicy serca? Może pokochaliśmy „coś” lub „kogoś” ponad Boga? „Kto kocha ojca lub matkę… syna lub córkę bardziej niż Mnie nie jest mnie godzien” (Mt 10,37). Słowa te trzeba przyjąć w perspektywie wieczności! Może również dlatego tak trudno zejść do pracy w winnicy, że nie widzimy, nie „czujemy” potrzeby nawrócenia. Jedną z przyczyn jest ta, że porównujemy się z „gorszymi” od siebie: pijakiem, rozpustnikiem, mordercą, więźniem, terrorysta, sąsiadem… I nie jest źle, wypadamy nieźle, a czasem nawet o wiele lepiej. Zapomnieliśmy w swojej głupocie, że chrześcijaństwo to nieustanne porównywanie się z Jezusem Chrystusem. Jeżeli porównamy się z Jego czynami, słowami i miłością zawsze znajdziemy motyw do pracy w winnicy serca, w Kościele. 
 
Przypomina nam o tym św. Paweł: „…W pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie… To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi…” (Flp 2,3.5-7).
 
To jest wezwanie, abyśmy szli drogą Tego, który stał się sługą miłosiernej miłości. Uniżenie, pokora i miłość Jezusa Chrystusa to sprawy, które powinniśmy mieć przed oczami na każdym kroku. Wpatrywanie się w Jezusa może i powinno doprowadzić nas do zastanowienia się i opamiętania w wielu chwilach naszego dnia: „Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy!”
 
o. Andrzej Prugar OFMConv