logo
Sobota, 20 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok B - 2 Niedziela Wielkanocna - Miłosierdzia Bożego

Atmosfera za zamkniętymi drzwiami
Ks. Leszek Skaliński SDS 2009-04-19
Dz 4,32-35; 1 J 5,1-6; J 20,19-31
Św. Jan na początku dzisiejszego fragmentu Ewangelii wprowadza nas w wydarzenia wspólnoty Apostołów, zgromadzonej za zamkniętymi drzwiami. Jest schyłek dnia zmartwychwstania. To jest ciągle ten sam dzień, kiedy uczniowie usłyszeli od Magdaleny, że widziała Jezusa żywego, który z nią rozmawiał. Wcześniej Piotr i „drugi uczeń” na własne oczy widzieli pusty grób i inne znaki. Uczniowie zabarykadowali drzwi, ponieważ czuli się zagrożeni. Nikt nie mógł ich zapewnić, że gniew starszyzny żydowskiej, która doprowadziła do śmierci Jezusa, nie sięgnie po kolejne ofiary. Najczęściej oprawcom chodzi o to, by po śmierci zamordowanego człowieka zniknęła również pamięć o nim, a zwolennicy skazańca w pierwszym rzędzie powinni czuć się kolejnymi potencjalnymi ofiarami. Skoro rozeszły się wieści o zmartwychwstaniu Jezusa, tym bardziej uczniowie mogli liczyć się z represjami i niemiłym nachodzeniem.
 
Uczniowie z lęku barykadują drzwi. Czynią to nie tylko z obawy przed Żydami. Te zamknięte drzwi wskazują na ich wewnętrzne obawy. Pojawiają się u nich instynktowne odczucia, że dwa dni wcześniej wraz ze śmiercią ich Pana sami doznali niepowodzenia. Tyle tak pięknych doświadczeń, a zarazem nadziei zniknęło za zasuniętym zimnym kamieniem grobu Jezusa.
 
Można powiedzieć, że uczniowie zamknęli się sami z dwóch stron od zewnątrz z obawy przed zewnętrznymi represjami i od strony wewnętrznej, gdy jakoś utracone zostało w nich całe doświadczenie trzech lat bycia z Jezusem. Jakby prysły wszystkie nadzieje.
 
Czy jesteśmy w stanie wrócić do tych doświadczeń, które spowodowały w naszym życiu ogromne lęki, obawy przed jakimiś zewnętrznymi represjami ze strony drugiego człowieka i straconymi wielkimi nadziejami pokładanymi w jakimś człowieku, sprawie, idei?
 
W momencie gdy wiara uczniów jest w kryzysie, osłabiona przez lęk i osamotnienie, przychodzi do nich Jezus i stanął na środku. Staje przed nimi wyprostowany, zwycięski Kyrios. Ten, który sam przekroczył próg grobu i wyszedł z grobu, przekracza łańcuchy, rygle, i staje na środku, to znaczy na przeciw wszystkich obecnych. Jan, opisując Jezusa w postawie wyprostowanej, daje nam do zrozumienia, iż Jezus nagle staje się obecny wśród nich. Przychodzi ze źródłem pokoju. W jednym momencie zmienia się wszystko.
 
Jak widzimy po Zmartwychwstaniu inicjatywa wszystkich tych zjawień, działań i słów pochodzi od Niego samego. To On wybiera ludzi, miejsca, sposób w jaki przychodzi do ludzi jako Zmartwychwstały.
 
I dzisiaj Jezus szuka na swój sposób dostępu do nas, by przełamać w nas wszelkie przejawy lęku i ograniczeń. Jeśli nie pomożemy Jezusowi Zmartwychwstałemu przejść przez te wszystkie nasze „zamknięcia”, narażamy się na zredukowanie Jego zmartwychwstania do zwykłego pojęcia religijnego. Pięknego pojęcia, bo pięknego, ale nie do użycia i nic nie znaczącego w naszym życiu codziennym.
 
Pan po swoim zmartwychwstaniu nie poprzestaje tylko na pocieszaniu swoich uczniów. On pragnie przywrócić im prawdziwe życie i działanie. Daje im nowe polecenie: „Jak Ojciec mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Na wypełnienie tego zadania otrzymali Ducha Świętego. Ich misja będzie dokonywała się w Duchu! Nie wierzyli w to, kiedy konał na krzyżu. Wraz z Jego śmiercią, zgasła w nich nadzieja. Nie wiedzieli, że oddając ducha, przekazywał światu Ducha mocy. Teraz doświadczają osobiście Jego daru. To wszystko powoduje, że wraca im odwaga wyjścia na zewnątrz, nawet do tych, przed którymi się barykadowali. Wraca im nadzieja, że jednak słowa i życie Jezusa nie zostało zamknięte w grobie, ale w nowy sposób pozwolił się im uświęcać.
 
Od tej pory Apostołowie nie muszą siedzieć w zamkniętym wieczerniku. Przychodzący Jezus zmienił całkowicie ich nastawienie. Drzwi wieczernika i ich serc zostały otwarte w nowy sposób. To co zostanie uczniom w pamięci z tych dni zamknięcia w wieczerniku, i nawet z czasem się pogłębi, to świadomość wspólnoty. Oni jeszcze nie raz spotkają się w tym mieszkaniu, ale już bez obawy i smutku.
 
I jeszcze parę słów o Tomaszu. On nie był niedowiarkiem. Kto stawia mu taki zarzut, wyrządza mu wielką krzywdę. Tomasz był człowiekiem, który gorąco kochał Jezusa i dlatego nie mógł pogodzić się z myślą, że Chrystus już nie żyje. Jezus, który jego zdaniem był uosobieniem miłości, więcej był samą miłością, musi żyć, bo miłość nie umiera. I oto sam Chrystus dostarcza mu argumentów na słuszność jego tezy. Ukazuje się jemu i innym Apostołom po to, by umocnić ich wiarę i aby tę wiarę uporządkować, czyniąc ją podstawą ich przyszłej apostolskiej pracy.
 
Jesteśmy w okresie wielkanocnym, w czasie, kiedy każdy chrześcijanin i każda chrześcijańska wspólnota są wezwani do zweryfikowania swojej wiary w świadectwo Tomasza i jego towarzyszy.
 
Ks. Leszek Skaliński SDS