logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok C - 2 niedziela zwykła

Bar samoobsługowy
Ks. Rafał Masarczyk SDS 2010-01-17
Iz 62,1-5; 1 Kor 12,4-11; J 2,1-12

Alesandro Pronzato w swojej książce o słudze Bożym F. Jordanie, zauważa, że jego dziennik duchowy jest jak kompas, nie jest on natomiast nawigatorem satelitarnym. Dzisiejsze urządzenia tego typu dokładnie określają nasze położenie i szczegółowo określają co mamy robić np.: za 100 m skręć w prawo. Natomiast kompas wskazuje nam tylko kierunek, ale nie mówi nam już jakie przeszkody spotkamy kiedy dany kierunek obierzemy. Na kształt Dziennika niewątpliwie wpływ miała systematyczna lektura Pisma Św.

Podobną rolę kompasu może Pismo Św. pełnić w naszym życiu, przychodząc do Kościoła na niedzielną Eucharystię systematycznie mamy okazję zapoznać się z fragmentami naszej świętej księgi. Ewangelię o weselu w Kanie Galilejskiej mieliśmy okazję już słyszeć nieraz, jest ona nam dobrze znana. Można w niej odnaleźć bardzo dużo różnych treści. Najświętsza Maryja Panna wstawia się za młodą parą u swojego Syna, odpowiedź Jezusa na pierwszy rzut oka może się wydawać niegrzeczna. Czy to moja czy twoja sprawa, Niewiasto. Gdyby Jezus powiedział tylko tyle to niewątpliwie należałoby to rozumieć w sposób negatywny, czyli jako odmowę, jednakże zaraz dodaje, dziwne słowa: Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja? Jakby sam siebie o coś pytał. Jakby się głośno zastanawiał. Chrystus miał świadomość, że kiedy wysłucha próśb Najświętszej Maryi Panny, rozpocznie swoją misję, która skończy się śmiercią na krzyżu. Zresztą Maryja to rozumiała, gdyż zaraz mówi sługom: "Zróbcie wszystko cokolwiek wam powie." Chrystus wysłuchuje prośby swojej Matki, zamienia wodę w wino.

W Kanie Galilejskiej została ukazana jedna tylko konkretna odmiana ludzkiego niedostatku, pozornie drobna i nie największej wagi (wina już nie mają). Posiada ona jednak znaczenie symboliczne: owo wychodzenie naprzeciw potrzebom człowieka oznacza równocześnie wprowadzenie ich w zasięg mesjańskiej misji i zbawczej mocy Chrystusa. Jest to więc pośrednictwo: Maryja staje pomiędzy swoim Synem a ludźmi w sytuacjach braku, niedostatków i cierpień. Staje "pomiędzy" czyli pośredniczy, nie jako obca, lecz z pozycji Matki, świadoma, że jako Matka może - lub nawet więcej: "ma prawo" - powiedzieć Synowi o potrzebach ludzi. (Lumen gentium, 58)

Napełnijcie stągwie wodą - powiada Pan. Nie dopuśćmy - z powodu rutyny, niecierpliwości i lenistwa - do niedbałego wykonywania naszych codziennych obowiązków. To, co posiadamy jest nikłe, ale Pan chce się tym posłużyć. Jezus mógł dokonać cudu również z pustymi stągwiami, lecz chciał, aby ludzie współdziałali z Nim poprzez swój wysiłek i za pomocą środków, które mają do dyspozycji. Dopiero potem dokonał cudu, o który prosiła go jego Matka. (F. Carvajal)

Sytuacja cała jednak by nie zaistniała gdyby wpierw Chrystus i Jego Matka nie zostali zaproszeni na wesele. Uroczystości takiego rodzaju są przecież spotkaniami pełnymi radości, ktoś więc zaprosił Jezusa do swojej radości. Wtedy gdy pojawią się trudności życiowe, czy nawet tragedie Chrystus i Jego Matka są już blisko. Możemy więc skorzystać z obecności Chrystusa w naszym życiu. Często ludzie gdy dobrze im się wiedzie nie potrzebują Jezusa więc go nie zapraszają do swojego życia. W sytuacjach więc życiowych trudności nie łatwo  zwrócić się do niego o pomoc, choć nie jest to niemożliwe. W myśl przysłowia jak trwoga to do Boga. Ale czy wtedy zaprosimy Jezusa na stałe do swojego życia czy tylko by nam pomógł, a gdy przyjdzie czas pomyślny to Go po prostu dyskretnie z naszego życia wyprosimy.

W "Nabożniku codziennym" możemy spotkać następujące opowiadanie, wspomnienia emigranta amerykańskiego, który przybył z europy wschodniej. Po zakończeniu skomplikowanych formalności na wyspie Ellis chciał zjeść posiłek w barze samoobsługowym, nie znał jednak tego typu lokali. Usiadł więc przy stoliku i czekał aż podejdzie do niego kelner, gdy długo nie podchodził zaczął nerwowa rozglądać się wokoło, w pewnym momencie podeszła do jego stolika pani z tacą na której było jedzenie, usiadła przy nim i widząc jego bezradność zaczęła mu tłumaczyć jak ma się zachować. Pokazała mu miejsce gdzie znajdują się tace, po wzięciu tacy powinien wybrać sobie potrawy, które są wyłożone i na które ma ochotę, a na końcu musi za wszystko zapłacić. Nauczyło to naszego bohatera, że w Ameryce można zdobyć wszystko o ile człowiek jest w stanie za to zapłacić odpowiednią cenę. Nie osiągnie się jednak niczego, gdy człowiek będzie czekał na to, że ktoś ci to poda. Człowiek musi sam wstać i sięgnąć po to. 

Analogicznie jest z Bogiem w naszym życiu, On sam nie będzie się do naszego życia wpychał, musimy go sami zaprosić, podobnie jak zaproszono Go na wesele w Kanie Galilejskiej. Wprawdzie Miłosierny Bóg ma czasami bardzo dziwne drogi do ludzkiego serca, jednakże to nie może usprawiedliwiać naszego lenistwa duchowego.

ks. Rafał Masarczyk SDS

 

Inne homilie na tę niedzielę