logo
Sobota, 27 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok A - 10 niedziela zwykła

Lekarstwo dla każdego
Ks. Tomasz Chudy SDS 2005-06-05
Oz 6,3-6; Rz 4,18-25; Mt 9,9-13
Wstukując w popularną wyszukiwarkę internetową hasło „zdrowie”, można zobaczyć imponujący wynik ponad dwóch milionów stron w sieci, traktujących o tej tematyce. Pomijając hipochondryków, którzy godzinami mogą opowiadać o swoich chorobach, lekarstwach, terapiach i znajomych lekarzach, musimy przyznać, że nasze zdrowie oraz bliskich nam osób stanowi dla nas jedną z najważniejszych wartości, tym bardziej docenianą, kiedy coraz bardziej go brakuje. Składając sobie gratulacje przy rozmaitych okazjach, życzymy sobie zdrowia. Często mówimy: „bylebyśmy tylko zdrowi byli...”.
Trudno się dziwić, przecież to jeden z najcenniejszych darów otrzymanych od Stwórcy. Zdrowy człowiek, może bardzo sprawnie gospodarować swoim życiem, może czuć się potrzebny, najczęściej jest zadowolony, nawet szczęśliwy.
 
A gdy zdrowie podupada? Szukamy rozwiązań, poznajemy tajniki choroby, szukamy przyczyn, z czasem stajemy się specjalistami od różnych specyfików, no bo jak pomogło „Goździkowej” to i mnie pomoże. Niektóre choroby są wstydliwe, że trudno jest się przyznać lekarzowi, niekiedy sami przed sobą nie potrafimy uznać faktycznie istniejącego stanu choroby. Przykładem może być alkoholizm. Ludzie dotknięci tym nieszczęściem wszędzie upatrują winnych wykluczając jednak zdecydowanie siebie i przy okazji degradując własne życie i życie otoczenia. Jakież jednak szczęście przynosi rozwiązanie problemu, najczęściej przy współudziale grup wsparcia. Jak na nowo widać wtedy świat i niejednokrotnie wiele lat bezpowrotnie straconych, i szczęście ludzi, którzy byli dotąd ofiarami choroby.
 
Zdziwili się faryzeusze widząc Jezusa biesiadującego z celnikami i grzesznikami. Nawet chyba byli zgorszeni, że Ten, który mówi tak wzniosłe i święte rzeczy, miesza się z pospólstwem w mniemaniu ich-sprawiedliwych, straconych dla społeczeństwa, niewartych żadnej uwagi. Faryzeusze wszak, czuli się powołani do wyższych rzeczy, w dysputach na temat Bożego Prawa, uzdrawiając świat... teoretycznie.
 
Jakimś społecznym faktem jest estetyczne uczucie niesmaku na widok upodlonego człowieka, żebrzącego na kolejną butelkę taniego wina, szukającego w śmietniku czegoś nadającego się jeszcze do jedzenia albo do ubrania albo choćby do sprzedania, przykładów nie trzeba mnożyć, to jest część życia, ta jego strona, której raczej nie chcielibyśmy widzieć, bo wprawia nas co najmniej w zakłopotanie. Cieszy nas natomiast, gdy za pośrednictwem jakiegoś programu telewizyjnego, dzięki nagłośnieniu czyjejś tragedii, udało się choć odrobinę naprawić świat, uleczyć patologiczną sytuację.
 
A my sami? Odgrodzeni od cudzych nieszczęść ciepłem i bezpieczeństwem własnych domów powtarzamy jak refren: „Oby tylko gorzej nie było” i brak w nas nadziei, że sami możemy też zrobić coś, aby naszym bliźnim żyło się lepiej.
Abraham wbrew nadziei uwierzył nadziei (...) I nie zachwiał się w wierze (...) I nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej. Treścią owej obietnicy jest nadzwyczajne działanie Boże, przekraczające naturalne ludzkie możliwości. Odpowiedzią Abrahama było zawierzenie Bogu, że spełni to co obiecał. Efektem – szczęście Abrahama jako ojca wielu narodów.
 
W spotkaniu Jezusa z grzesznikami, których – oprócz celników – wielu stanęło na jego drodze, też kryje się obietnica. „Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają”. To znaczy, że każdy kto zdiagnozowawszy siebie jako grzesznika przyjdzie do Niego, nie odejdzie bez lekarstwa. Tym lekarstwem jest przebaczenie, miłosierdzie i łaska uświęcająca, dzięki której łatwiej zabliźniają się rany, zadane nam przez grzech. Problem w tym, żeby zobaczyć, przekonać się, uwierzyć, że grzech to choroba, która sieje nie tylko jednostkowe spustoszenie w życiu człowieka, ale rani Boga, uderza we wspólnoty, w których żyjemy, osłabia Kościół. A potem doświadczyć daru uleczenia. Doświadczywszy swojej nędzy w szponach grzechu i ogromnej miłości Boga przebaczającego mamy szansę w innych proporcjach widzieć zło, które czynią inni, którym może i nas dotykają i w imię własnego uleczenia, nieść je właśnie im, którzy być może stracili już nadzieję. Skoro Bóg chce dla nas miłosierdzia, czy nam wolno wymagać ofiary?
 
Ks. Tomasz Chudy SDS