logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok B - 6 Niedziela Wielkanocna

Miłujmy się wzajemnie
Ks. Tomasz Chudy SDS 2006-05-21
Dz 10,25-26.34-35.44-48; 1 J 4,7-10; J 15,9-17
Na dziedzińcu Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego ustawiono pomnik przedstawiający dwie postaci połączone charakterystycznym gestem: Prymas Tysiąclecia kardynał Stefan Wyszyński składa homagium nowo wybranemu papieżowi Janowi Pawłowi II. Ten ostatni łamie protokół ceremonii i składa podobny hołd Prymasowi. Ten wymowny gest został opatrzony komentarzem Jana Pawła II, który powiedział, że nie byłoby polskiego papieża na Stolicy Piotrowej, gdyby nie wiara kardynała Wyszyńskiego.
 
Zbliża się pielgrzymka papieża Benedykta XVI do Polski. Jest ona komentowana także w kategorii wielkiego symbolu. Jego treść stanowi wdzięczność obecnego papieża za pontyfikat swojego „umiłowanego Poprzednika”.
Kardynał Stefan Wyszyński, papież Jan Paweł II, obecny następca św. Piotra, Benedykt XVI – wielkie postacie, łączy je jednak tak prosty i zwyczajny gest jakim jest wdzięczność i szacunek.
 
Dzisiaj jesteśmy świadkami podobnej sceny. Piotr podnosi z kolan Korneliusza, a gestowi towarzyszą słowa: „Wstań, ja też jestem człowiekiem”. W takiej chwili aż chciałoby się zajrzeć do Wieczernika. Tam sam Mistrz, Nauczyciel, Mesjasz, Syn Boży, Bóg przepasany prześcieradłem pochyla się do stóp Apostołów, żeby umyć im nogi. Jest to czynność sługi, jest to nauka pokory. Przecież Jezus umywa nogi także temu, który w swojej słabości, zapomnieniu już niedługo się Go wyrzeknie. To jest jednak logika Boga, który wybiera prosty gest, aby pokazać jak ważny jest dla Niego człowiek. I nie jest to pusty gest, medialny chwyt, propaganda. Pieczętuje go Krew – odcisk Bożej miłości.
 
A przecież łatwiej byłoby chyba usiąść z przełożonymi Synagogi przy pucharze wybornego wina, wykorzystać istniejące religijne układy, zaprojektować odnowę kultu Boga Jahwe licząc na to, że utrwalone instytucje skutecznie zadziałają, by z przesłaniem zbawienia dotrzeć do szaraków, pionków, ludzi tworzących zwykły wierny Lud Boży.
 
Tak się jednak nie stało. I można tu z pewnością powiedzieć: „Dzięki Bogu!”. Bo ten Bóg wybrał inną drogę. Wolał się spotkać z celnikami (godnymi pogardy, a jakże), z Marią Magdaleną (wykorzystywaną skrycie, ale dla celów propagandowych rzuconą na pożarcie uświęconej tradycji), wolał w końcu nakarmić zgłodniały lud (cóż, to tylko napełnienie żołądków) albo rzucić pełne miłosierdzia spojrzenie Piotrowi, swemu zdrajcy (oj, nie mielibyśmy w naszym systemie litości dla takiego człowieka).
 
Dzisiejsza Liturgia Słowa wiele uwagi poświęca miłości. Słyszeliśmy: „miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga”; „Wytrwajcie w miłości mojej”; „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”.
 
Czy uczeni w Piśmie, faryzeusze i im podobni w skrupulatnie pielęgnowanym kulcie Jahwe, nie miłowali? Ależ tak! Byli zakochani. Problem jednak w tym, że dawno odcięli się od źródła. Kochali tradycję, siebie, prawo... z drobnym szczegółem: zapomnieli o człowieku. Trudno się więc dziwić, że kiedy Jezus im o tym przypomniał, woleli się Go pozbyć. Ile kosztowała ta pomyłka? Jednych nawrócenie (na to nigdy nie jest za późno), innych uparty wybór zaprzeczenia.
 
Miłość jest największym darem Boga i jednocześnie największym zadaniem. Czasem chodzi błędnymi drogami ludzkich interpretacji, a czasem w prostym geście pokory wyraża wszystko.
Abyście, abyśmy (!!!) się wzajemnie miłowali, tak jak Bóg nas umiłował. Właśnie tak jak On! Oby ta propozycja nie zastygła tylko w bryle pomnika.
 
Ks. Tomasz Chudy SDS