logo
Wtorek, 16 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok C - Adwent - 3 niedziela

Oczekiwanie
Ks. Tomasz Chudy SDS 2006-12-17
So 3,14-18; Flp 4,4-7; Lk 3,10-18
Proszę czekać...trwa weryfikacja...
Proszę czekać, pani doktor zaraz poprosi...
Proszę czekać, pan prezes zaraz przyjmie...
Oczekiwanie jest częścią życia, wpisuje się w czas, który pędzi coraz szybciej. Kiedy oczekiwanie jest krótsze, raduje się dusza.
W tym roku, jakby w promocji, otrzymaliśmy krótszy Adwent. Dziś trzecia niedziela tego czasu, a już za tydzień uczcimy czwartą niedzielę Adwentu, która jednocześnie zaprosi nas wieczorem do wigilijnego stołu. Życzenia, prezenty, Pasterka i świętowanie.
 
W dzisiejszej modlitwie, zwanej kolektą, słyszeliśmy: „Boże, Ty widzisz, z jaka wiarą oczekujemy świąt Narodzenia Pańskiego...” No właśnie: Z jaką wiarą? Niewątpliwie przyprowadziła nas ona dziś do świątyni. I to się chwali. Ale trochę inaczej widzą tę naszą obecność – konsekwencję wiary - nasi znajomi, ci, z którymi teraz tworzymy wspólnotę, w końcu inaczej tez postrzega nas Pan Bóg. Przed Nim nie ma tajemnic. Stosowna jest obecna chwila, aby przed Nim otworzyć swe wnętrze, aby posłuchać jego Słowa.
 
Mówi do nas: „Ciesz się i wesel z całego serca (...) Pan oddalił wyroki na ciebie, usunął twego nieprzyjaciela (...) Pan Bóg twój jest pośród Ciebie”. To są ważne słowa, choć może trafiają teraz na umęczoną ziemię Twojego życia. Starasz się, a nie wychodzi, próbujesz się podnosić, a ciągle upadasz. Kreślisz swoje życiowe cele, a wciąż do ich osiągnięcia daleko. Czekanie, to udręka, jaka tam radość... Można tak myśleć, gdy uwierzy się, że wszystko od nas zależy. To jest pułapka, w którą wpada nasz katolicyzm. Ty, Panie Boże, może masz rację, ale żyć jakoś trzeba. To wiara w siebie, czy wiara w Boga? „Ty widzisz z jaką wiarą oczekujemy...” Problem nie omija chyba nikogo...
 
„Jezu – martwił się proboszcz -
głosisz tylko prawdę
nie wyjeżdżasz na zachód by kupić mieszkanie
w Rosji już zmiękło
a Ty wciąż w ukryciu
nie budujesz kościoła z pustaków
lecz z żywego serca
nie odkładasz na wszelki wypadek
jak Ty sobie dasz radę w życiu”
(ks. Jan Twardowski, „Zmartwienie”)
 
Rozwiązanie podpowiada nam trochę św. Paweł: „O nic się zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem”. Podkreśliłem dwa słowa. Zbytnie troski, a więc takie, które są rozdętymi ambicjami znaczenia, posiadania, rządzenia doprowadzą co najwyżej do zawału serca albo innych komplikacji. Ważna jest troska, zapobiegliwość, przewidywanie, planowanie w rodzinie, w pracy w Kościele, ale gdy ta troska nie zostanie powierzona Bogu, nie będzie poddana osądowi wartości to będzie przypominać nadmuchany balon, który z hukiem pęknie pod działaniem malutkiej igiełki banalnego problemu.
Stop. Mowa jeszcze o dziękczynieniu. Może to dobry moment, aby przez chwilę pomyśleć ile zawdzięczamy Bożej Opatrzności? Proponuję kilka sekund milczenia. Czy masz za co Bogu teraz podziękować? Spróbuj... „Boże, Ty widzisz, z jaka wiarą...” tu jestem przed Tobą.
 
Nie usłyszałeś od Boga: „Proszę czekać, prawda?” To niemożliwe, bo On jest poza czasem, zawsze dla Ciebie, o ile Ty zechcesz w swoim czasie wejść z Nim w kontakt. Cisza pomaga.
 
Owocem fascynującego spotkania jest chęć podjęcia działania. Tłumy słuchające wiarygodnego proroka Jana nad rzeką Jordan nie były wyjątkiem. Umęczony i stęskniony naród słucha właśnie obietnicy, która niebawem ma się spełnić. W tym momencie przychodzi mi na myśl ks. Jerzy Popiełuszko, wiarygodny świadek Prawdy przemawiający do udręczonego narodu. Znienawidzony przez zło, które nazywał po imieniu. Jakże trudno dziś w wolny już  sposób nazywać rzeczy po imieniu. Lecz takie wyzwalające pragnienie pojawia się, gdy spotykamy kogoś wiarygodnego, gdy czujemy solidarność dobra, gdy obietnica nie jest pustym sloganem reklamowym dla naiwnych.
 
Jak ów lud słuchający Jana, mamy prawo zapytać: „Cóż mamy czynić?” Odpowiedź jest zaskakująco prosta: podzielić się własnymi dobrami z tymi, którzy tego potrzebują, nie wykorzystywać układów, znajomości do egoistycznych celów, nie poniżać, nie znęcać się, nie traktować bliźniego jak przedmiot do zaspokojenia własnych celów...
 
Dlaczego? Bo idzie mocniejszy, niż wszelki najbardziej mądry i święty ludzki autorytet. On „pszenicę zbierze do spichrza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym”. Jan Chrzciciel pojawił się, aby o tym przypomnieć. Także nam. Dziś, tu i teraz. Nie poprzestawajmy na zachwycie jego pokorą, która nakazuje mu wskazywać na Boga. Pójdźmy za tą wskazówka. Niech nasze działanie w tym ostatnim tygodniu Adwentu ma swoje uzasadnienie w usłyszanym dziś Słowie Bożym. Niech przyniesie „pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł” bo to właśnie on „będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie”.
 
Czy cieszy teraz tegoroczna „promocja” adwentowa? To czekanie, które jest sposobieniem się na spotkanie z Bogiem? Chyba nie powinna, bo wiele jeszcze do zrobienia. „Pan jest blisko”.
 
Ks. Tomasz Chudy SDS