logo
Pitek, 19 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok C - 20 niedziela zwykła

Boży ogień
Ks. Tomasz Chudy SDS 2007-08-19
Jr 38,4-6.8-10; Hbr 12,1-4; Lk 12,49-53
„Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli…” Przed chwilą zaledwie brzmiały te słowa hymnu. Także przed chwilą słyszeliśmy fragment ewangelii Łukaszowej: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął”.
 
Czy więc Ewangelia jako Dobra Nowina ma przynosić ludziom pokój i radość czy podziały i nienawiść?
 
Niepokoju jest wiele na świecie, podziałów również, biegnących granicami światopoglądów, religii, ludzkich charakterów, politycznych poglądów i długo można by tak wymieniać. Trzeba jednak w tym miejscu zauważyć, że Jezus zanim powiedział o rozłamie, wpierw mówił o ogniu. Bo tam gdzie jest jasno, gdzie świeci światło wszystko widać wyraźnie. To oczywiste, że szatan boi się światła, bo wtedy jasno widać jego pokrętne sposoby uwodzenia człowieka grzechem. Nikt z nas nie jest całkowicie wolny od jego działania. Popełniamy grzechy i wtedy gdy one staną się faktem w naszym życiu, postępowaniu, chcielibyśmy się gdzieś schować, ukryć, uciec. Tak jak pierwsi rodzice, gdy popełnili straszliwy błąd, wypowiadając Bogu posłuszeństwo, odkryli nie tylko swoją nędzną sytuację ale także zawód jaki sprawili Bogu. Strach i niedowiarstwo sprawiły, że schowali się przed Stwórcą.
 
Grzech wpycha człowieka w rozpacz albo w obojętność. Niektórzy mówią sobie, że skoro tak wiele zła wokół, inni też grzeszą, może lepiej wtopić się w ten tłum, nie wychylać nosa, nie starać się by podjąć walkę ze złem, bo będzie to źródłem konfliktów, może odejdą wtedy bliscy ludzie, patrzeć będą co najwyżej politowania godnym wzrokiem, w końcu pozostanie pustka…
 
Można i tak. Ale co się wtedy stanie z Bożym ogniem? Przestanie płonąć? Nie przestanie, bo to ogień wieczny. Jezus nie wpycha nas w ramiona rozpaczy, uprzedza jedynie, że gdy postanowimy życie układać sobie wedle Jego Prawa, to nie będzie łatwo. Mniej oklasków, aplauzu ale i chyba – dzięki Bogu – mniej klakierów.
 
Na czym więc oprzeć swoje postępowanie, swój styl życia? Na wierze. Nie ma innego wyjścia. Bo albo wierzy się Bogu, że podarował nam takie przykazania, które strzegą od złego, co więcej, sam pokazał jak się idzie drogą wypełnienia woli Ojca, albo wierzy się… no właśnie, komu się wtedy wierzy?
 
Prorocy byli ludźmi wybranymi przez Boga a ich zawierzenie Jemu sprawiało, że przypominali o Bożym Prawie tym, do których byli posłani. Mamy prawo czasem czuć się w takiej roli, pod jednym warunkiem, mówi o tym św. Paweł: „I my zatem mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki ciężar, [a przede wszystkim] grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach”. Kiedy pozwolimy Bogu swoim ogniem miłosierdzia wypalać w nas samych grzech, najpierw w nas samych (!!!), wtedy być może ten palący się ogień w naszych duszach, pomoże innym zobaczyć swoje mroczne miejsca.
 
W blasku Prawdy pierwszym odruchem może być strach, później jest szansa na właściwą ocenę w Bożym świetle, a potem spalany grzech w Bożym ogniu już tylko ogrzewa… „Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi” – my nie, ale byli tacy przed nami. Byli wyjątkowi i co najważniejsze nie przegrali.
 
Ks. Tomasz Chudy SDS