logo
roda, 17 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok C - 4 Niedziela Wielkiego Postu

Zagubiony syn
Ks. Leszek Skaliński SDS 2004-03-21
Joz 5,9.10-12; 2 Kor 5,17-21; Lk 15,1-3.11-32
Jezus w swoim nauczaniu lubi zwracać uwagę na przedmioty, zwierzęta, osoby które zginęły. W sumie cały piętnasty rozdział Ewangelii według św. Łukasza jest temu poświęcony. Dzisiejsza przypowieść również nawiązuje do zagubionego syna, syna marnotrawnego. Wydaje się, że nietrafnie dano tej przypowieści taki tytuł, gdyż niekwestionowanym bohaterem, główną jej postacią jest przecież ojciec. To on jest obrazem Bożego zachowania: przedstawia Boga jako nieskończenie miłosiernego Ojca, który nie kieruje się sprawiedliwością, ale miłością.
Bóg nie myśli takimi samymi kategoriami, jak my. U Niego łaska jest przed sprawiedliwością, a Jego sprawiedliwość jest miłością.
 
Jest wiele zagadnień w tej przypowieści, które łatwo pomijamy. Mnie najbardziej zafascynowało milczenie ojca. Tym, który mówi, a nawet żąda jest młodszy syn. Milczenie ojca jest milczeniem miłości, która szanuje wolność syna. Ojciec przyjmuje ryzyko tej wolności. Bez wolności przecież nie ma miłości. Prośba syna na pewno martwi ojca, ale nie wprawia go w gniew. My sami pewni byśmy krzyczeli, namawiali do zmiany decyzji. Użylibyśmy wszystkich środków, aby ten plan „wybić” mu z głowy. Ojcostwo Boże wyraża się w dyskrecji, w akceptacji ryzyka wolności.
 
Dzisiaj można się zetknąć czasem z nadmierną opiekuńczością rodziców wobec dzieci i wpływaniem na eliminowanie wszystkich przejawów wypaczeń, błędów w życiu dziecka. Chroniąc dziecko w tak chorobliwy sposób ostatecznie blokuje się wzrost i w ten sposób zatrzymuje się rozwój na poziomie niezaradności.
 
Następną piękną cechą ojca, która się w tej przypowieści uwydatnia jest oczekiwanie. Ojciec nie idzie fizycznie za synem. Idzie z nim w sposób wewnętrzny, ukryty. Pozostaje w domu, by obserwować horyzont i w ten sposób oczekuje syna.
 
W rzeczywistości od chwili odejścia syna nie istnieje już „dom ojca”. Dom ojca jest tam, gdzie jest ojcowskie serce. Z tego możemy wywnioskować, że tak naprawdę ojciec pokonał sporą drogę: zmartwień, licznych myśli, pytań. Jego ojcowska miłość nie zniechęca się odległością, oddzieleniem, odrzuceniem. Przecież tak naprawdę miłość jest dynamiczna, nieustannie podejmuje inicjatywę, nie zamyka się w zgorzkniałym i wypełnionym pretensjami oczekiwaniu. W tym momencie widzimy, że przebaczenie przekracza wszelkie bariery, przepaści, które stworzyło odejście młodszego syna.
 
Bóg nigdy nie pogodzi się z odejściem grzesznika. On idzie za nim, choć jest niewidoczny, tęskni i wyczekuje, śledzi jego ruchy. Takie zachowanie ojca przynosi owoc, bo marnotrawny syn zastanowił się wreszcie i podjął najważniejszą decyzję swojego życia - powrócił do domu ojca.
 
Oprócz lekkomyślnego syna, który powraca z daleka, jest jeszcze starszy, zgorzkniały syn, który nie chce wziąć udziału w zabawie. On reprezentuje faryzeuszów: nie mogą znieść tego, że Jezus jest dobry dla celników i jawnogrzesznic. Starszemu synowi wydaje się, że się nie zgubił. Z wyniosłością mówi, że nigdy nie opuszczał domu, służył ojcu przez wiele lat. Nie dostrzega, że on sam zgubił się o wiele bardziej niż jego młodszy brat. Nigdy nie ufał ojcu, żył w wewnętrznym zgorzknieniu. Nigdy nie odkrył miłości ojca. Przez całe swoje życie zajmowała się tylko obowiązkiem i pracą w gospodarstwie, nie wiedział, że największym z obowiązków jest kochać z całego serca tak ojca, jak i brata, nie zauważył, że również na płaszczyźnie obowiązku się zagubił. Zagubił się w sposób jeszcze bardziej niebezpieczny, ponieważ nie wierzył ojcu.
 
Istniej coś gorszego niż bycie poza domem. Tym co jest gorsze, jest przekonanie, że nigdy się tego domu nie opuściło. Jest coś gorszego niż zejście na złą drogę. To niezachwiana pewność, że jest się na dobrej drodze. Tacy ludzie są straszni, bo niszczą, nawet w myślach, tych którzy upadają, gardzą nimi, a sami uważają się za wzór doskonałości. Tego typu ludzie są skrupulatami cnót, pozbawieni przebłysku życia, spontaniczności, bezinteresowności i prawdziwej miłości.
 
Ostatecznie okazuje się, że nawrócenie starszego syna jest trudniejsze. Jemu trudno zrozumieć, że miejsca w domu nie można mieć raz na zawsze, lecz wciąż trzeba je odnajdywać i odnawiać każdego dnia. Że wierność nie jest zwykłym i mechanicznym wypełnianiem obowiązków, lecz codziennym przyjmowaniem niespodzianek, zaskakujących inicjatyw i miłości Ojca.
 
Niezależnie od tego, czy rozpoznamy się w marnotrawnym synu, czy też w synu, który pozostał, aby ciężko bez radości i miłości pracować, przypowieść mówi nam o potrzebie nawracania. Nawracanie polega na przystosowaniu naszych kroków do kroków Ojca i miłowaniu, odpowiadając na nieustanną miłość Ojca.
 
Ks. Leszek Skaliński SDS