logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok A - 33 niedziela zwykła

Jak żyć?
Ks. Tomasz Chudy SDS 2011-11-13
Prz 31,10-13.19-20.30-31; 1 Tes 5,1-6; Mt 25,14-30

Powieść „Umberto Ecco” pod tytułem „Imię róży” kończy się pożarem klasztoru i biblioteki. Zanim to nastąpi do opactwa przybywają dwaj mnisi: mistrz i uczeń, aby wziąć udział w dyskusji na temat ubóstwa Jezusa. Sprawy się komplikują, gdyż w dziwnych okolicznościach następują zgony kolejnych mnichów. Okazuje się, że powodem jest starożytna księga, a tajemnica kryje się w klasztornej bibliotece. Finałowa katastrofa ukazuje upadek wiary i porażkę rozumu. Powieść została napisana w 1980 roku. Od tego czasu minęło trzydzieści jeden lat.

Wciąż jesteśmy świadkami rozmaitych wydarzeń, które zdają się przekraczać logiczne rozumowanie. Z drugiej jednak strony umysł domaga się jakiegoś uporządkowania, aby mógł podpowiadać odpowiednie rozwiązania dla konkretnych wydarzeń, które codziennie przeżywamy. Coraz trudniej jest wychowywać dzieci, wiele problemów przysparza utrzymanie miłości, uczciwości i wierności małżeńskiej, społeczne zjawiska demokratyzujące cywilizacyjny upadek człowieka nie napawają optymizmem. Nie powinno więc dziwić pytanie bezradnego człowieka: „Jak żyć?”

Warto się zastanowić, komu takie pytanie stawiamy. Adresatem może być polityk, ale przecież w polityce wiele się zmienia. Jakiś inny autorytet, psycholog, lekarz, kapłan… oni raczej mogą opowiedzieć o swoim życiu, posłużyć się przykładami czy dać osobiste świadectwo. Życie każdego człowieka jest niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju. Nie zostało wytworzone na taśmie produkcyjnej z doskonale dobranych komponentów, choć niektórym marzy się tak właśnie spreparowany człowiek. „Jak żyć?” – Adresatem tego pytania może być Autor, Stwórca człowieka – Bóg, którego objawia nam w swoim słowie Jezus Chrystus.

Dość trudno jednak broni się ta teza wobec dzisiejszej Ewangelii, w której słyszymy: „Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał”. Już pierwsze określenie kojarzy się „niesympatycznie”: „sługo”. Zdaje się, że świat zrobił poważny krok naprzód w rozpoznaniu praw człowieka, opisał je i skodyfikował w rozmaitych międzynarodowych umowach, kartach i traktatach.

Ten świat chce przecież szanować wszystko to co wymyślę, co będę chciał innym powiedzieć  i pozwoli mi też robić co chcę, wszakże pod jednym warunkiem: pod żadnym pozorem nie mogę wspomnieć o moim Bogu, bo On „niesympatycznie” traktuje człowieka. Czas sług już minął i czas takiego Boga też powinien. Do tego jeszcze tak bardzo otwarty tekst, na który nie mogę się zgodzić: „chcę żąć tam, gdzie nie posiałem i zbierać tam, gdziem nie rozsypał”.

To wygląda na dyskryminację, niewolnictwo i wykorzystywanie. Oczywiście, mógłbyś się Panie Boże cieszyć moimi sukcesami gdybyś dał mi zdrowie, dobrą pracę, gdybym nie musiał z lękiem patrzeć w przyszłość, mógłbyś być nawet wspólnikiem kapitału, gdybyś go dał i nie nazywał mnie sługą, bo to naprawdę przykro jest słyszeć. Lepiej by brzmiało, gdybym był dla Ciebie partnerem…

Jakoś ten wywód dziwnie pachnie i bynajmniej nie zapachem Chanel ale …siarką. To sposób myślenia jednego z ewangelicznych sług, bohatera Jezusowej przypowieści, który w innym miejscu przedstawia sam siebie określa: „Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy”. Zastanawiające jest, że ów sługa tak wąsko scharakteryzował swojego pana. Położył akcent wyłącznie na wymagania, które zostały postawione i skuteczne wyegzekwowanie tego co pozostawił słudze jako zadanie do wykonania.

Ta postać bezlitośnie obnaża ciasnotę ludzkiego myślenia o Bogu. Bóg jawiący się wyłącznie jako bezdusznie wymagający i pozbawiony litości Pan i Władca.

Między ludźmi czasem tak bywa. Bezlitosny szef w pracy, pozbawiony jakichkolwiek zasad medialny autorytet, przykładów wiele…  Takie doświadczenia mogą popchnąć do zgorzknienia, niechęci, do bierności w życiu w oczekiwaniu na to, że może ktoś mi w końcu coś da. A do tego gdy jeszcze Niebo milczy?

Przypowieść zaczyna się słowami: „Pewien człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek”. „Pewien człowiek” – nie król, nie władca, nie biznesmen, ale „pewien człowiek”. Nie znamy jego imienia, choć wiemy, że był bogaty. Zostawił swoim sługom majątek. To drugi ciekawy element charakterystyki: z zaufaniem powierzył swój kapitał sługom. Mógł sam zostawić go bankierom, ale przecież znał swoje sługi. A znał ich do tego stopnia, że nie podzielił pieniędzy „po równo” ale każdemu według jego zdolności. Dobrze znał możliwości każdego ze sług, rozdzielił zadania i udał się w podróż. Wtedy nie podróżowało się szybko samolotem, koleją czy samochodem. Podróż musiała trwać. Więc oprócz kapitału słudzy otrzymali także czas.

Taki jest właśnie Bóg, któremu warto stawiać pytanie: „Jak żyć?”

Najpierw jest On dla mnie jak „pewien człowiek” z przypowieści – od młodości Go poznaję. Cudownie, jak rodzice potrafią mi Go przybliżyć w swoim małżeńskim i rodzinnym życiu, pokazać, że jest kochającym Ojcem i wspólnie pomóc odkryć jak wiele otrzymałem od Niego. Bóg też doskonale mnie zna. Wie w jakim domu się wychowałem, co przeżyłem w dzieciństwie, młodości, zna moje możliwości intelektualne, psychiczne i moralne. I daje mi dar. Taki dar, który przeznaczony jest tylko dla mnie. I nie taki sam jaki otrzymali inni ludzie. I nie tylko jeden dar, całe ich bogactwo. One powierzone mi zostały z zaufaniem, że rozpoznam w nich Obdarowującego, podejmę je  i będę rozwijać. Do tego aby je zwrócić pomnożone – dostałem także czas. Dzień po dniu, rok po roku. Nie wiem kiedy się skończy, ale go mam. Ciągle jeszcze mam…

TALENT to była waga złota albo srebra równa 34,272 kg kruszcu. Gdyby przeliczyć obecną cenę złota w stosunku do polskiej waluty, najmniej obdarowany sługa otrzymałby około 6.257.000 PLN, obdarowany pięcioma talentami dysponowałby blisko 31. milionami PLN. Te liczby robią duże wrażenie. Ale nie o liczby i pieniądze tutaj chodzi. Jezus w obrazowy sposób chce nas przekonać jak wielką obfitość różnorakich darów, talentów, zdolności, umiejętności otrzymaliśmy od Stwórcy.

Co z nimi zrobić? To jest inaczej postawione pytanie: Jak żyć?

Odpowiedź może dać dzisiejsza Liturgia:

Po pierwsze, może czas, bym lepiej zrozumiał, jak bardzo chciany i kochany jestem przez Boga. Po drugie, wciąż mam możliwość aby Go jeszcze lepiej poznawać. To prawda, że jest wymagający, ale wymagania stawia przede mną z miłością i troską o mój rozwój. Po trzecie, może spróbuję nazwać po imieniu dary otrzymane od Boga i podziękuję za nie, choć może czuję, że straciłem trochę czasu by je pomnożyć. Po czwarte – wciąż mam czas…

W przypowieści „ten pewien człowiek” udał się w podróż a słudzy zostali sami by zająć się jego sprawami. My jesteśmy teraz w zupełnie innej sytuacji. Bóg przez swojego Syna jest blisko nas. I gdy w tym zagmatwanym świecie nie wiemy „Jak żyć?” – mamy teraz tę możliwość, aby pytać Jezusa na modlitwie, w lekturze Pisma św., w sakramentach, we wspólnocie. 

Jezusowi nie chodzi o wynik ekonomiczny, wymierny sukces naszego chrześcijańskiego życia, bo przecież obdarowani ale też i starający się pomnożyć majątek usłyszeli: „Dobrze, sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana”. Nasze życie, które Bóg nam dał i pozwala przeżywać nie ma być tzw. „wyścigiem szczurów” ale drogą wierności Bogu, nawet jeżeli to będą sytuacje naznaczone grzechem i słabością. Ciągłe nawracanie się jest kluczem do tego, aby jeszcze wyraźniej widzieć to czym zostaliśmy i wciąż jesteśmy przez Boga obdarowywani oraz aby dysponować nadprzyrodzoną łaską do mądrego gospodarowania swoim życiem. By wiedzieć w każdej chwili: „Jak żyć”.

A przykładem niech będzie bohaterka z „Poematu o dzielnej niewieście” z przeczytanej dzisiaj Księgi Przysłów.

ks. Tomasz Chudy SDS
 

Inne homilie na tę niedzielę