logo
Sobota, 20 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 
Rok B - 7 niedziela zwykła

Sparaliżowany ocalony
Ks. Leszek Skaliński SDS 2012-02-19
Iz 43,18-19, 21-22.24b-25; 2Kor 1,18-22; Mk 2,1-12
Dzisiejsza Ewangelia rozpoczyna się od słów zawierających informację o tym, z jak wielkim zaangażowaniem ludzie szukali Jezusa i jak bardzo pragnęli Go spotkać. Czy ja porównując się do tych postaci z ewangelicznej sceny mogę stwierdzić, że chociaż w części naśladuję ich starania się i zabiegam o spotkanie ze Zbawicielem? Nasze zaangażowanie w szukanie i chęć spotkania Jezusa dużo mówi o tym, czy naprawdę wiem, z Kim chcę się spotkać.

Jezus jest w bezpiecznym miejscu. Jest w domu, a nie na otwartym terenie. Dom zawsze daje poczucie bezpieczeństwa. W nim człowiek odnajduje schronienie. Ten dom, w którym przebywa Jezus, jest najprawdopodobniej domem św. Piotra. To jednak nie przeszkadza, by tłumy spotkały się z Jezusem w tej nazwijmy obcej przestrzeni. Czy ja umiem w swoim domu, nie tylko tym materialnym, ale tym w znaczeniu duchowym, czyli w swoim ludzkim sercu spotykać Jezusa i pomagać Mu spotykać się z innymi? Czy czuję, że drugi człowiek, z którym przebywam napełnia się przez tę bliskość: dobrem, miłością, Ewangelią?

Tym domem, w którym bezpośrednio i bez barier możemy spotykać się my i wielka rzesza ludzi z Jezusem, jest wspólnota Kościoła.

Chrystus spotyka się z człowiekiem na dwa sposoby. Pierwszy, to dzielenie się słowem pełnym troski, miłosierdzia i miłości, ale i wymagań. Drugi sposób, to uzdrawianie z wszelkich dolegliwości duszy i ciała. W życiu Jezusa te dwa sposoby oddziaływania na człowieka zawsze się przeplatały.

W dzisiejszej Ewangelii najpierw spotykamy Jezusa przemawiającego. Ten sposób oddziaływania już wystarczył, by przy nim gromadziła się tak wielka rzesza ludzi, która nie była w stanie pomieścić się w domu. Wielu musiało stać na zewnątrz. Ludzie zgromadzili się w pierwszym momencie przy Jezusie nie ze względu na Jego cuda, ale ze względu na moc Jego słowa.

Trzeba i nam zadać sobie pytanie, czy spotykamy się z Jezusem, by słuchać Jego słów, bez szukania sensacji i cudowności?

Na scenie Ewangelicznej pojawia się paralityk z czterema przyjaciółmi, którzy pomagają mu się dostać do Jezusa. W naszym życiu i w życiu ludzi żyjących obok nas zdarzają się różnego rodzaje paraliże. Warto się zastanowić, co jest nawet najmniejszym paraliżem, we mnie lub w kimś obok mnie. Jaka jest przyczyna trudności, która przeszkadza mi lub komuś innemu żyć w pełni? Jakże ważne jest, by pomagać innym, którzy sami są niezdolni, dotrzeć do Jezusa.

To, co pomaga tym czterem ludziom z takim wielkim przekonaniem nie poddawać się trudnościom i rozebrać dach domu, by przed Jezusa z łożem spuścić sparaliżowanego, to wiara tych ludzi. Sam Jezus pochwala ich wiarę. Odkrywając część dachu, ci czterej jakby pozwolili niebu wejść do domu, w którym przebywał Jezus i tłum. Kto już z wiarą chodzi za Jezusem, ten potrafi doprowadzić tego, który w danym momencie jest jeszcze skrępowany złem.

Przyjaciele, którzy przynieśli sparaliżowanego do Jezusa pokazują nam jak wielkimi cnotami żyją i że się tego nie wstydzą. Zauważmy, że oni nie zwracają uwagi na opinię ludzi, którzy byli tam obecni. To, co pomyślą inni, nie ma dla nich znaczenia. Inne cnoty, jakie możemy zauważyć u przyjaciół sparaliżowanego to: roztropność, męstwo, wytrwałość i cierpliwość. Dla nich najważniejsze jest spotkanie z Jezusem i ewentualnie Jego osąd tej sytuacji. Chodzi w tym momencie o prawość intencji, z jaką oni podejmują się działań na rzecz potrzebującego pomocy. Jak my zachowujemy się wobec ocen ludzkich? Jak wysoko stawiamy osąd Boga w naszych działaniach i w naszych intencjach? Czy potrafimy publicznie okazywać naszą wiarę i miłość do Jezusa Chrystusa, kiedy zachodzi potrzeba?

Jezus ma przenikliwy wzrok i w tym jednym fragmencie Ewangelii aż dwa razy o tym się przekonujemy. Pierwsze spojrzenie Jezusa to zauważenie paralityka obciążonego grzechami. Pan zanim uzdrowi tego człowieka z paraliżu fizycznego, uzdrawia go z większego paraliżu – z ułomności duchowej, z obciążenia grzechami. Taka interwencja i to jasno wyrażona przez Jezusa nie podoba się uczonym w Piśmie zebranym w tym domu. Oni bez słów, ale we własnych myślach wyrażają dezaprobatę. Jezus swoim spojrzeniem widzi też to, co dzieje się w sercach uczonych w Piśmie. Nasz Pan wykorzystuje również ten moment, by podkreślić, Kim jest i w jakim celu przyszedł na ziemię. On uwalnia człowieka od grzechów. Jest Panem i Uzdrowicielem z wszelkich chorób, również niezdrowych osądów.

Jakaż musiała panować radość w sercach mężczyzn powracających do domu, którzy niedawno przynieśli na łożu sparaliżowanego, gdy ów został całkowicie wyleczony na duszy i ciele. Spotkanie z Chrystusem jeszcze bardziej umocniło ich więź przyjaźni.

Pamiętajmy, by nasze spotkania z Chrystusem jeszcze bardziej umacniały nasze dobre więzi z bliźnimi, by nie były spotkaniami, które zamkniemy tylko w granicach naszej osoby.
 
ks. Leszek Skaliński SDS
 
Inne homilie na tę niedziele
__________________________________________________________________________________________
Propozycje kazań można wysyłać na adres: redakcja@katolik.pl